Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz jest pracownikiem administracji publicznej więc niezależnie od wszystkiego zawsze wyjeżdża na urlop i wraca za państwowe pieniądze ze swojej pensji.
Jeśli ogólnie wiemy że towar z jakiegoś źródła, nieważne jak legalnego, jest szkodliwy, trujący, nie spełnia norm bezpieczeństwa i jest ekstremalnie tanim śmieciem produkowanym w warunkach urągających samemu słowu "warunki" to najbardziej podstawowa logika biznesowa kazałaby się trzymać jak najdalej od współpracy z takim źródłem.
Prezes Mikosz opiera się najwyraźniej na jakiejś innej logice.
I zapamiętajcie sobie żuczki że poza skarbem państwa oraz zaprzyjaźnionym korpo nikt nie będzie czerpał zyskow z waszego nałogu, utraty zdrowia a finalnie przedwczesnej ś*ierci.