Dlatego mocarny duńczyk jest tak mocarny, bo jemu nikt nie zrobi takiego numeru. Konsekwentnie reprezentuje te same poglądy i nie zmienia ich jak chorągiewka, czego nie można powiedzieć o reszcie kandydatów.
Hejt jest bezpodstawnym obrażaniem, dyskredytacją itp. W tym przypadku sama jest sobie winna. Sama przyznała się że robi coś co jest, jak sam zauważyłeś/-aś, nieetyczne i nielegalne. A że inni lekarze tak robią? Inni lekarze się nie przyznają. Ogólnie nie dziwię się reakcjom bo mnie też szlag trafił jak to przeczytałem. Mam nadzieję że poniesie surowe konsekwencje.
Kochasz patrzeć jak "twarda ręką" spuszcza wpi#rdol innym, ale jak kiedy w pewnym momencie ta ręka sięga po Ciebie, to nagle Ci to nie pasuje. Klasyk gatunku.
"symulowanie wymiotów w taksówce, irytowanie obsługi restauracji typu fast food czy zaczepianie ludzi robiących zakupy" - bardzo ambitny i społecznie potrzebny kontent!
`szczepienie powinno odnawiać się co 10 lat` - ok, nie mam z tym problemu, tylko jedno pytanie - gdzie do ku* nędzy są lekarze pierwszego kontaktu, ktorzy o takich sprawach powinni informować przy byle okazji? Mam 45 lat, szczepienia przechodziłem za dzieciaka, zapewne też i na błonnice, bo moi rodzice dbali i przestrzegali programu szczepień. Ale ani jako nastolatek, ani jako dorosły człowiek pojęcia nie miałem i nie usłyszałem słowa że mam co 10 lat się szczepić na cokolwiek. Ostatnie szczepienie miałem w technikum i od tamtej pory ŻADEN lekarz słowem się nie zająknął o jakimkolwiek szczepieniu, co najwyżej na grypę. I zanim przyjdzie tu jakiś mądry z hasłem - mogłeś sam się dowiedzieć i przypilnować - nie nie mogłem, jako młodego człowieka kompletnie mnie to nie interesowało, jak zresztą 99% ludzi. Od tego są lekarze żeby przypominać o takich rzeczach. A tu od 30 lat cisza i nagle się dowiaduję że co 10 lat powinienem się szczepić. I co teraz, przy każdej chorobie dowiemy się że trzeba się szczepić co x lat? A kto o tym kogokolwiek informował?
"Eksperci (...) wskazują, że problem ten MOŻE być związany z wyczerpującą kulturą pracy, niebotycznymi kosztami mieszkań i edukacji oraz nierównościami płci."
MOŻE BYĆ ZWIĄZANY XD
Ale widać, że w wielu krajach problem jest taki sam. We Włoszech, Korei czy w Polsce sytuacja choćby mieszkaniowa czy kłopot ze żłobkiem zwyczajnie pokazuje młodym ludziom, że może nie ma sensu pakować się w rodzicielstwo, skoro podstawowe potrzeby dla mieszkańców są niezapewnione. Niektórym sie wydaje, że jak to - przecież podstawowe potrzeby to chleb i woda, a nowy ajfon do życia potrzebny nie jest. To prawda, ale nie zapominajmy, że zmienił się poziom życia. Moi dziadkowie zapisywali się w kolejce, aby dostać mieszkanie. Potem je mogli wykupić za grosze. Nie rozumieją, że dzisiaj klitka z jednym dodatkowym pokojem kosztuje 500 tysięcy. Pamiętam jak 12-15 lat temu w moim małym rodzinnym mieście można było wynajmować kawalerkę za 700zł ze wszystkimi opłatami. Dzisiaj za 700zł to masz tam pokój w mieszkaniu ze współlokatorami. A to tylko małe miasto. Pomyślcie co jest w dużych.
Szkoda tylko, że te wszystkie kraje, dopiero teraz próbują coś z tym robić. Na 100% widzieli od dawna spadek urodzeń, ale każdy spychał problem dalej i dalej. A bieda nie sprawi, że ludzie nagle zaczną się rozmnażać, bo już teraz zwykłych ludzi nie stać na mieszkanie i jakoś więcej urodzeń nie ma. Przekupywanie ludzi dodatkami za posiadanie dzieci też nic nie da, bo zepsuty jest system, ten edukacyjny oraz drogie żłobki/przedszkola, mieszkania, brak dostępu do psychiatrów, długie kolejki do specjalistów... długo by wymieniać. A najlepsze, że ci którzy zdecydują sie teraz na dziecko, prawdopodobnie wpakują to dziecko w jeszcze większy kryzys jaki dopiero miałby nastąpić.