1. Cel podatku (jakkolwiek nazywanego) to powstrzymanie zakupów mieszkań w pakietach i wykupywaniu w ten sposób większości dostępnych na rynku, co podnosi ceny.
2. Klasyczny KATASTER NIGDY NIE BYŁ ROZWAŻANY, bo to podatek od każdego mieszkania będący procentem jego "jakoś oszacowanej" wartości. Politycy rozważali wprowadzenie podatku od wartości od 2 czy 3 mieszkania, a to już jest jakiś podatek od majątku ale to nie jest podatek katastralny.
3. Wszędzie gdzie istnieje, klasyczny kataster jest bardzo uznaniowym podatkiem, bo dokładna wartość nieruchomości jest nie do udowodnienia. Dom czy mieszkanie jest warte tyle, za ile ktoś je kupuje i tylko wtedy znamy prawdziwą cenę. Rządy stosują różne szacunki i przybliżenia (na ogół na swoją korzyść) oparte o akt sprzedaży domu w najbliższej okolicy (czy mieszkania w tej samej dzielnicy) ileś lat temu i przeliczeniu wartości na m2 mieszkania czy działki.
4. Dlatego "podatek od oszacowanej wartości" skończy się w PL kombinatorstwem i wieloletnimi sporami z fiscusem.
5. Dobry podatek to taki który jest prosty - np jasna stawka od ilości metrów kwadratowych mieszkania (lub domu) + ewentualnie jasna stawka od m2 działki (ogrodu)
Czasu, cierpliwości oraz poświęconego zdrowia nie da się zrefundować, ale finanse można próbować.
- Można wprowadzić silnie progresywną skalę podatkową gdzie próg jest wyliczany na podstawie dochodu NA GŁOWĘ w rodzinie. Czyli więcej dzieci - niższy % podatku.
- chyba najważniejsze - okres ciąży kobiet (i kilka mies po porodzie) powinien być po prostu płatny jakąś częścią średniej krajowej. Młode kobiety bardzo często czują się zagrożone utratą pracy w trakcie i po urodzeniu dziecka. Wiele znajomych odkłada to na czas gdy będą miały stabilniejsza pozycje zawodową, a wtedy jest już dużo trudniej o więcej niż 1 dziecko.
- dodatki typu 500/800+ nie powinny być "wszystkim równo" tylko zależeć od ilości dzieci, ich zajęć pozalekcyjnych (a te są płatne, choćby dojazd) ich osiągnięć w szkole itp.
- Wysokość emerytury powinna zależeć od ilości dzieci odprowadzających składki na wszystkich emerytów.
- Podobnie wiek emerytalny (nie tylko) kobiet - ktoś kto wychował 4 dzieci jest traktowany dokładnie tak samo jak osoba bezdzietna.
Państwo w wielu aspektach traktuje dzietność jako prywatne życzenie (i konsekwencje) rodziców, jednocześnie marudząc że tak naprawdę powoli wymieramy.
Możliwości jest sporo, ale jeśli ktoś zaproponuje co można zmienić obudzi się głośny protest "a niby czemu ja mam mieć gorzej?".
Więc przez kolejne dekady nie zmieni się nic, oprócz nieuniknionego, zwiększonego napływu imigrantów zarobkowych.