To nie jest kwestia Polski ani doszukiwania się powiązań z tęczą, bo jednak w większości miejsc na świecie jak pięknie nie pomalowałbyś czegoś wpisanego do rejestru zabytków bez pozwolenia konserwatora musiałbyś później odmalowywać.
Mimo wszystko to znane osoby i z bogatym portfolio, a do tego kreatywni na tyle, że sobie w życiu poradzą. Branża marketingowa czy filmowa przyjmie ich z otwartymi ramionami, poza tym mogą spokojnie żyć z prowadzenia warsztatów czy szkoleń typu kreowanie wizerunku w sieci, nowe media albo robienie virali.
Ja się rozglądam, zawsze jak czekam rano na autobus, który stoi 15 minut w korku wśród samochodów. Może w co dziesiątym aucie rano jest więcej niż jedna osoba. Co do wożenia dzieci rowerem, są siodełka, proszę bardzo. Jak byłam dzieckiem nie mieliśmy auta, ja i moje rodzeństwo byliśmy wożone przez rodziców rowerami, może nie było to najwygodniejsze, ale jak najbardziej wykonalne.
Kolejny raz problem ten sam co "wege burger". Ludzie muszą pogodzić się z tym, że będzie coraz więcej takich rzeczy, bo świat dąży do ograniczenia lub w ogóle zaprzestania spożycia mięsa - i to jest normalne. Nie ma sensu utrudniać życia ludziom, żeby głowili się jak nazwać kotlet sojowy bez użycia słowa kotlet, albo mleko kokosowe bez użycia słowa mleko.
Przecież to nie jest kolejna akcja typu posada za tysiące złotych miesięcznie. A to, że "to co mówi tata nie jest fajne" to co to za argument? To, że w jednej czy kilku kwestiach się z nim nie zgadza, nie znaczy, że nie jest jej tatą.
Ojej. Nie lubię Dudy, ale tu naprawdę nie ma o co się czepiać. Chyba każdy mój znajomy jak miał możliwość praktyk albo innego zdobywania doświadczenia w firmie swoich rodziców, to właśnie to robił. Nie mówiąc o tym, że tak, w przypadku prawa po studiach liczą się przede wszystkim znajomości.
Mowa jest o pięćdziesięciu dzieciach, a nie setkach, dla których miejsce nawet w najgorszym domu dziecka to nieporównywalnie lepsza sytuacja od obecnej.
Jeśli ktoś został (podobno) ofiarą radykalizmu, tym bardziej nie powinien zachęcać do radykalizowania się. W ogóle nikt nie powinien, z żadnej strony, bo widać do czego to prowadzi.
Otóż to. Miałam kontakt z osobą u której potwierdzono zarażenie, ale żeby dostać jakieś skierowanie na test, albo choćby szybki telefon o skierowaniu na kwarantannę, to nie ma co liczyć.
Kiedy w końcu sejm wprowadził zakaz, który powinien być od lat, to i tak znajdą się protestujący. Aż trudno uwierzyć, że rolnikom chodzi o dobro zwierząt i legalny handel.
Pewnie monitoring, albo jakieś inne mało nam znane formy. Np. w Singapurze są wysokie kary za to, że nie posprzątało się po psie, a sprawdzają to tak, że DNA każdego psa musi być w ich bazie i jak trafią na gówno to sprawdzają w ten sposób.
Ja tak nie robię, ani nie mówię, że to jest spoko. Tylko czemu jej koleżanki czy koledzy mieliby robić praktyki u swoich rodziców, a ona nie, bo ludzie w komentarzach się doczepią?
No tak, w komentarzach jak zwykle hejt i szyderstwo, bo zrobili cokolwiek. Wiadomo, że miało to wymiar głównie symbolicznie, tak jak np. zmienianie logo na tęczowe podczas pride month przez różne firmy, poza tym to dla nich cały dzień strajku (zarabiają codziennie na social mediach), a po trzecie do milionów (a nawet miliardów) obserwujących ich ludzi dotarł pewien komunikat.
W końcu ktoś zwrócił na to uwagę. Warszawa wiąże się u mnie z traumatycznymi doświadczeniami chodzenia w kółko przez godzinę prawie sikając w majtki i ostatecznie szukając krzaków w parku - niestety, już przy kilku wizytach w stolicy