Logo
  • DONALD
  • PRAWNIK OD "TRUMNY NA KÓŁKACH" MÓWI, ŻE NIE ZAŻYWAŁ KOKAINY, ALE MOŻE NA WESELU POMYLIŁ KIELISZKI I STĄD JEJ OBECNOŚĆ WE KRWI

Prawnik od "trumny na kółkach" mówi, że nie zażywał kokainy, ale może na weselu pomylił kieliszki i stąd jej obecność we krwi

16.12.2022, 17:30
Decyzją sądu dyscyplinarnego przy Okręgowej Radzie Adwokackiej w Łodzi,
adwokat Paweł Kozanecki został
zawieszony
w czynnościach zawodowych na
16 miesięcy
. Mężczyzna był sprawcą głośnego wypadku, w którym
zginęły dwie kobiety
jadące, według mecenasa,
"trumną na kółkach".
Do wypadku doszło we wrześniu ubiegłego roku. Z ustaleń policji wynikało, że "prawdopodobną przyczyną tragedii był manewr 41-letniego kierującego osobowym mercedesem, który z nieznanych przyczyn przekroczył oś jezdni,
zjechał na przeciwny pas ruchu i doprowadził do czołowego zderzenia z audi
". Mężczyzna wracał wtedy z wesela influencerki Martyny Kaczmarek.
Warto nadmienić, że biegli wykryli u adwokata
śladowe ilości kokainy
. Jednak w ich ocenie nie miało to wpływu na zdolności psychomotoryczne kierowcy.
Adwokat uważa, że
"orzeczenie jest kuriozalne"
:
- Pragnę zaznaczyć, że jest ono nieprawomocne i po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia z pewnością się od niego odwołam. Podkreślenia wymaga również fakt, że wciąż jestem czynnym adwokatem i mogę wykonywać zawód - skomentował Kozanecki.
Mężczyzna zdecydował się na rozmowę z dziennikarzami programu
Interwencja
. Adwokat tłumaczył, że nie wiedział, że
jego słowa o trumnach na kółkach będą tak źle odebrane
. Chciał, żeby były apelem:
- Powiedziałem: to była konfrontacja bezpiecznego samochodu z trumną na kółkach i między innymi dlatego te panie nie żyją. Między innymi. Mnie chodziło tylko i wyłącznie o skutek. Ja nie powiedziałem, że drogie samochody, nic takiego nie powiedziałem. Ja powiedziałem, żeby nie jeździli wrakami - tłumaczył adwokat.
- To zostało odebrane tak, że wielki mecenas z Łodzi, bogaty człowiek, mercedesem jedzie i później nagrywa takie oświadczenie: słuchajcie, jak was nie stać na takie samochody, jak mój, to lepiej w ogóle nie jeździcie - odpowiedział mu dziennikarz.
- Powiem szczerze ani nie miałem tego na myśli, ani nie śniło mi się nawet, że ktoś to tak odbierze.
Gdybym wiedział, że to tak zostanie odczytane... Żałuję, że to nagrałem
- stwierdził prawnik.
Choć śledczy ustalili, że Kozanecki miał śladowe ilości kokainy we krwi, to
mężczyzna twierdzi, że nie zażywał narkotyku
:
- Brał pan kokainę? - pytał dziennikarz.
- Nie, nie brałem kokainy - odpowiedział mu adwokat.
No bo we krwi odnaleziono - dopytywał prowadzący program.
- Tak, metabolit, w śladowych ilościach - odpowiedział.
- Badania wykazało, że właściwie musiał pan spożywać kokainę. Nie pamięta pan tego, żeby pan spożywał? - dopytywał
- Nie to, że nie pamiętam. Ja pamiętam, że nie spożywałem. Ponieważ
ja świadomie kokainy nie spożywałem nigdy
- stwierdził adwokat.
Adwokat uważa, że być może ktoś miał w swojej szklance na weselu narkotyk, a on pomylił szklanki i napił się z niej:
-
Być może ktoś dosypał sobie akurat kokainy do napoju
, my się bawiliśmy w gronie około 10 osób takich młodszych. Spożywaliśmy alkohol w postaci wódki w kieliszkach, każdy miał sobie napój, żeby popić. Nie siedziałem przez cały czas przy tym stoliku i nie kontrolowałem, co się dzieje z moją szklanką,
czy przypadkiem te szklanki się nie zamieniły
- mówi Paweł Kozanecki.
Adwokat Karol Rogalski, oskarżyciel posiłkowy w sprawie twierdzi, że służby
bardzo pobłażliwie podeszły do tematu
i bardzo późno przeprowadziły badanie toksykologiczne u adwokata:
-
Trzy godziny to długi czas przy tej substancji psychoaktywnej.
Rozpad kokainy jest bardzo szybki w organizmie. Te 3 godziny mogły w cudzysłowie uratować sytuację prawną pana mecenasa - mówi.
W programie zwrócono także uwagę, że wobec mecenasa, który jest oskarżony o spowodowanie wypadku, zastosowano
niecodzienne środki zapobiegawcze
. Wydano
nakaz powstrzymywania się od prowadzenia pojazdów
kategorii B w ruchu lądowym:
- Kierowca nie został pozbawiony dokumentu, który uprawnia go do kierowania. Dziwne stanowisko - uważa Wojciech Pasieczny, były szef Wydziału Ruchu Drogowego stołecznej policji.
Pasieczny zaznacza, że w swojej karierze policjanta "drogówki" i biegłego sądowego nigdy nie spotkał się z wydaniem nakazu powstrzymywania się od kierowania pojazdem:
- Zazwyczaj praktykowane było, że policjanci na miejscu wypadku, którego skutki są rażące, zatrzymywali prawo jazdy osobie, która może być podejrzana o spowodowanie tego wypadku, czy była już podejrzewana - podkreślił.
Zobacz też:

Dokarm kaczkę przez internet

Zapraszamy do zapoznania się z naszym Patronite, także jeżeli nie zamierzasz nic wpłacać. To jest nasz manifest:

https://patronite.pl/donaldpl

STRONA GŁÓWNA »
NAJLEPSZE KOMENTARZE TYGODNIA