Logo
  • DONALD
  • ROZMAWIAMY Z GHOST WRITEREM, OPOWIADA NAM, CO WŁAŚCIWIE ROBI I DLACZEGO INTERESUJE SIĘ PRAWEM PRACY

Rozmawiamy z ghost writerem, opowiada nam, co właściwie robi i dlaczego interesuje się prawem pracy

26.01.2023, 08:45
Na życzenie rozmówcy pozostanie anonimowy, prawdziwe imię do wiadomości redakcji. 
* Wywiad przygotowaliśmy we współpracy z 
RocketJobs.pl
 - portalem z ogłoszeniami o pracę
 dla specjalistów z branż umysłowych m.in. z obszaru: marketingu, designu, sprzedaży, a także finansów czy inżynierii. Rocket Jobs podkreśla, że ma najwyższy na rynku odsetek ofert z widełkami płacowymi, dlatego jeżeli szukacie nowych zawodowych wyzwań, warto robić to z nimi.
donald.pl: Co to znaczy, że jesteś ghost writerem? Masz tak w CV? Jak szukasz pracy?
Marek: Jestem twórcą do wynajęcia, naprawdę dobrze umiem właściwie tylko pisać i mówić.
donald.pl: W ilu językach?
Marek: W polskim i właściwie tylko w polskim. Znam angielski, podstawy jeszcze jednego języka i lubię się ich uczyć, ale tworzyć i naprawdę czuć język - to się da tylko w jednym, maksymalnie dwóch, jeżeli ktoś jest dwujęzyczny albo zwyczajnie naprawdę się uprze.
donald.pl: Jak zarabiasz pieniądze, tak formalnie, jak nazywa się twoje stanowisko?
Marek: Byłem content designerem, copywriterem, zaliczyłem jeszcze parę innych dziwnie brzmiących stanowisk. Ale zawsze polega to na tym, że udzielam jakiejś osobowości firmie lub osobie. W szeroko pojętej branży kreatywnej pracuję od 2010 roku, czasami solo, czasami w agencji reklamowej, dwa razy przy planie filmowym, w akcjach charytatywnych i trochę politycznie.
donald.pl: Kto zamawia u ciebie usługi? Zdarzają się jakieś tajne zamówienia, że ktoś w płaszczu daje ci walizkę pieniędzy i na jutro ma być przemówienie dla premiera albo dla Kasi Cichopek?
Marek: Nie, ale takie osoby zwykle mają swoich pisarzy. Nie znam kulis, ale Kasia Cichopek napisała parę książek i tak sobie zgaduję, że mogła wziąć sobie kogoś do pomocy. I nie wiem jak premier, ale prezydent miał ten sławetny rap o ostrym cieniu mgły i tak zgaduję, że ktoś inny to napisał. A dobrze napisany tekst zawsze jest tak spójny z osobą zamawiającą czy też firmą dla której się pisze, że odbiorca od razu łączy tę treść i osobę, nie ma zgrzytu.
donald.pl: Masz jakieś swoje ulubione ghost writerskie rzeczy? Takie, że czytałeś i kiwałeś głową z uznaniem?
Marek: Przemówienie Donalda Trumpa w Warszawie i coś, co się może nie kwalifikuje, ale występ komika Jima Jeffersa o prawie do posiadania broni.
donald.pl: Dlaczego i dlaczego?
Marek: Pierwsze było majstersztykiem, bo widać było na co jest zamówienie i jakie ma wywołać wrażenie i 100% zostało dostarczone. Trump z Polakami mógł mieć do czynienia jak mu kiedyś coś budowali w USA, a przez negatywne stereotypy lat 70/80/90 w USA i żarty o głupich Polakach widział nas raczej jako shithole country. Ale potrzebował być gdzieś w Europie powitany z entuzjazmem, przemowa bardzo sprawnie porusza kolejne wątki. Myślę, że szczególnie teraz, kiedy już nie jest prezydentem i kiedy nie ma to większego znaczenia, warto sobie to na chłodno puścić i docenić jako pewną konstrukcję wrażeń.
donald.pl: A komik?
Marek: Komicy w ogóle są pracownikami kreatywymi, którzy poszli na swoje. Zaznaczam: nie mam absolutnie żadnych podstaw, żeby uważać, że Jim Jeffers korzysta z kogoś, kto mu pisze teksty albo że poruszenie tematu posiadania broni było na zamówienie. Ale mogłoby, i jeżeli tak było, to było bardzo dobrym ruchem. Niby niezaangażowany facet żartuje o używkach i seksie, a potem nagle puszcza błyskotliwą tyradę na angażujący społecznie i medialnie temat.
donald.pl: Idzie kampania wyborcza, masz zamówienia od jakiejś partii albo polityka?
Marek: Nie, ja w ogóle polityką prawie się nie zajmowałem. Ogromna większość mojej pracy to zawsze było tworzenie koncepcji dla zamawiającego. Ktoś czegoś potrzebuje i ja robię prezentację: słuchajcie, to trzeba zrobić w ten sposób, ale można też w taki. Siłą rzeczy spora część mojej pracy ląduje w koszu, bo tylko jedna koncepcja jest wybierana. Następnie, jeżeli wszystko jest dobrze wymyślone i opisane, to kolejne osoby będą wiedziały, jak wykonywać swoją pracę. Wiadomo, jakie powinny być spoty reklamowe, w jakim nastroju muzyka, jak powinni odpowiadać moderatorzy w imieniu marki na profilach w social media. O ile mi wiadomo, praca dla partii jest niewdzięczna, bardzo osadzona w "znaniu ludzi" i na różnych etapach trudna, bo na przykład trudno o aktorów, którzy chcieliby zostać twarzami w spocie.
donald.pl: Czy jesteś osobą ustawioną zawodowo i finansowo? Czy też AI zabierze ci pracę za dwa lata?
Marek: Jestem osobą ustawioną jak na polskie standardy, bo mieszkam w małym mieście, ale zarobki mam z dużego miasta. Ustawiony zawodowo chyba nigdy nie będę, bo w tej branży sława szybko blednie, a dodatkowo często moja praca ma być właśnie dyskretna. Byłem w zespołach, które dostały jakieś nagrody w branży reklamowej, i to by było na tyle. AI na razie się nie boję, raczej wykorzystuję jako narzędzie kreatywne.
donald.pl: Ile zarabiasz i ile "się zarabia"? Patrząc na widełki przy ogłoszeniach, trudno wywnioskować średnie wynagrodzenie. 


Marek: Na początku zarabiałem 3000 zł na rękę i to był niezły początek, bo takie pieniądze 13 lat temu cokolwiek znaczyły. Potem zmieniałem firmy, dorabiałam weekendami i udało mi się wbić na pułap 5000-8000 zł. Utknąłem w nim na dłużej, bo nie nadawałem się do dużych korpoagencji. A jak nie ma dużego klienta, to nie ma dużego budżetu. Myślę też, że strasznie dużo napracowałem się za darmo.
donald.pl: Dlaczego?
Marek: Bo taka była kultura zapierdolu, że ogólnie siedzimy i siedzimy. Szczególnie na początku zarzynałem się, jakby chodziło o coś ważnego, a nie reklamę serka albo dezodorantu. Było to też dobrze widziane, że "można na mnie liczyć".
donald.pl: Czyli nie musiałeś, ale chciałeś?
Marek: Musiałem, bo inni odpadali, a ja jakoś nie. Odpisywałem na maile o 23:00, także w święta. Przychodziłem chory, piłem Fervex albo coś takiego i jechałem dalej, bo jest deadline.
donald.pl: Za 3000 zł na rękę, 13 lat temu?
Marek: Nie tylko. Za marzenia, za ludzi z pracy, z jakiejś potrzeby. Wiesz, tego maila o 23:00 ktoś pisał, bo też pracował, bo też chciał zdążyć na prezentację, która nagle wpadła. Jestem też z domu, w którym pracę bardzo się szanowało, miałem powtarzane takie ojcowskie "jak coś robisz, rób to dobrze". No i to było kiedyś, chciałem błysnąć. Dziś jestem specjalistą od prawa pracy i szanuję siebie i swój czas dużo bardziej.
donald.pl: Jak to się objawia? Poza tym, że nie odpowiadasz na maile?
Marek: Takie maile są nielegalne. Z tą dzisiejszą wiedzą w ogóle wyleciałbym z takiej pracy, ale też dodatkowo poszedłbym do sądu, bo to byłaby pewna wygrana. Do tego zagrania mobbingowe i inne rzeczy, które wtedy uważałem za "normalne". Przełożeni też nie byli kiedyś tacy ostrożni.
donald.pl: Myślisz, że byłbyś w innym miejscu życiowo, gdyby nie taki etap?
Marek: Myślę, że inni by byli. Na mnie to chyba jakoś nie odcisnęło wielkiego piętna, ale widziałem jak ludzie realnie robili sobie krzywdę. Woleli chorować i pracować, wykańczać się psychicznie albo fizycznie, zamiast zwyczajnie zmienić pracę. I przypominam: nie byliśmy lekarzami ratującymi życie, strażakami gaszącymi pożary, my wygrywaliśmy przetargi na reklamę cukierków. Za pieniądze trochę lepsze niż w przeciętnej pracy i nadzieję, że kiedyś będą większe. Myślę więc, że miałbym mniej przykrych doświadczeń i więcej znajomych. To, że nie dawałem się wykorzystywać, bywało odczytywane jako zdrada. 
Co jakiś czas angażuję się też w jakiś społeczny projekt i to są rzeczy, pod którymi mogę się podpisać z dumą i przyjemnością, a na których nie zarabiam. Może takich projektów na koncie sześć, może miałbym szesnaście? Chyba to jest moja największa strata, że się nie dowiem.
donald.pl: Kiedy pierwszy raz z czegoś zrezygnowałeś albo wywalczyłeś?
Marek: W mojej drugiej "kreatywnej" pracy odszedłem podczas walki o ważnego klienta na złość prezesowi. Opieprzył nas wszystkich we wtorek wieczorem i ustawił spotkanie i prezentację na następny dzień na 10:00 rano. Czyli niby nie wprost, ale kazał nam całą noc wymyślać. Chciał, żeby następnego dnia było coś "dobrego i dużego". Więc postanowiłem namówić wszystkich, żebyśmy się zwolnili.
donald.pl: Wszystkich, to znaczy ile osób?
Marek: Cztery, czyli cały mój dział.
donald.pl: I co, zwolniliście się?
Marek: Nie, tylko ja. Miało wyjść epicko, wyszło słabo. Po prostu powiedziałem, że dobre wiadomości są takie, że mam zaległy urlop i właśnie się na niego wybieram. Ogólnie zacząłem zachowywać się tak, jakby różne umowy i prawo pracy działało. Akurat w tamtym momencie nie miałem firmowego komputera i korzystałem ze swojego, wbrew umowie, którą przecież kazali mi wcześniej podpisać. Więc przestałem cokolwiek odsyłać i przysyłać, bo nie miałem komputera służbowego. W rezultacie, ponieważ i tak byłem do zwolnienia, działałem szefowi na nerwy i miałem urlop do odebrania, miałem dwa miesiące spokoju.
donald.pl: Dziś spotykasz wyłącznie zrównoważonych i uczciwych ludzi, czy co się zmieniło?
Marek: Rozpoznaję pewne sytuacje. Kiedy prawie wszystko jest dogadane i zaczynamy żartować, ja mówię, że uprzedzam, że nie toleruję dwóch rzeczy: łamania prawa pracy i karmienia szczurów sterydami. Potem zawsze, jak zaczyna dziać się coś dziwnego, jakieś nadużycie, to ja alarmuję, że nie mogę się na to zgodzić, bo następne będzie karmienie szczurów sterydami. Jak mówię to na żywo, to fajnie brzmi, musicie uwierzyć.
donald.pl: Coś z ostatnich zmian w prawie szczególnie cię ucieszyło?
Marek: Tak, bo lubię pracować zdalnie. Mieszkam niedaleko swojego domu rodzinnego i niedługo po raz drugi zostanę ojcem. Chcę mieć ustalone i zaklepane, że owszem, czasem pracuję wieczorami, ale to nie tak, że jestem stale dostępny. Jest też wydłużenie urlopu rodzicielskiego, z którego jak najbardziej zamierzam skorzystać.
Bardzo nie lubię też bzdurnych zakazów konkurencji. Jeżeli robiłem teksty na stronę Toyoty, to dlaczego nie miałbym pisać tekstów na stronę Opla, skoro nie mam dostępu do żadnych tajnych rzeczy? A niektóre firmy lubią rzucać takimi umowami poufności na pałę. A, no i zwyczajnie lubię, jak ludzie z pracy też mają fajnie. Wbrew legendom, najlepsze pomysły przygotowuje się będąc wyspanym, najedzonym i po spacerze w lesie, a nie o 3 w nocy w klubie.
donald.pl: Dzięki za rozmowę.
Sprawdźcie nasze poprzednie rozmowy z tego cyklu:

Dokarm kaczkę przez internet

Zapraszamy do zapoznania się z naszym Patronite, także jeżeli nie zamierzasz nic wpłacać. To jest nasz manifest:

https://patronite.pl/donaldpl

STRONA GŁÓWNA »

Źródła:

1. https://www.youtube.com/watch?v=LMj-8rJmYDQhttps://www.youtube.com/watch?v=LMj-8rJmYDQ
2. https://www.youtube.com/watch?v=0rR9IaXH1M0&t=30shttps://www.youtube.com/watch?v=0rR9IaXH1M0&t=30s
NAJLEPSZE KOMENTARZE TYGODNIA