
Fot.: Florian Wehde - Unsplash
Z sondażu Deutschlandtrend, przeprowadzonego na zlecenie pierwszego programu niemieckiej telewizji publicznej ARD, wynika, że
co drugi Niemiec nie czuje się już bezpiecznie w miejscach publicznych,
na ulicach i w środkach transportu publicznego.
Największe obawy związane są z kradzieżami oraz agresją słowną w miejscach publicznych. Dużym problemem pozostaje też lęk przed staniem się ofiarą przemocy fizycznej lub s*ksualnej albo przed atakami terrorystycznymi.
Dane pokazują, że odsetek Niemców, którzy nie czują się bezpiecznie w miejscach publicznych rośnie bardzo szybko. Osiem lat temu, kiedy przeprowadzono podobne badanie, był on o połowę niższy.
Zdaniem ekspertów strach podsyca też kanclerz Friedrich Merz
.
Chodzi o jego wypowiedź z połowy października, kiedy poinformował, że choć rząd koryguje wcześniejsze zaniedbania w polityce migracyjnej i robi postępy, to "oczywiście nadal mamy ten problem w krajobrazie miejskim". Przekazał wówczas, że
minister spraw wewnętrznych pracuje nad umożliwieniem i przeprowadzeniem deportacji na bardzo dużą skalę
.
Dopiero po tygodniu Merz ponownie zabrał głos w tej sprawie i powiedział, że
Niemcy potrzebują migrantów, przede wszystkim na rynku pracy
. Dodał, że problemy sprawiają głównie ci imigranci, którzy nie mają prawa stałego pobytu, nie pracują i nie przestrzegają obowiązujących zasad.
32 proc.
Niemców uważa, że temat migracji powinien być priorytetem dla polityków.
29 proc.
ankietowanych martwi się obecną sytuacją w niemieckiej gospodarce. W opinii
18 proc.
respondentów rząd powinien skupić się na sprawiedliwości społecznej i ubóstwie, natomiast
14 proc.
za priorytet uważa ochronę środowiska i zmiany klimatyczne.
Wyniki sondażu pokazują także, że nadwyrężone zostało poczucie stabilności całego państwa. Obecnie tylko
38 proc.
obywateli postrzega sytuację Niemiec w polityce zagranicznej jako bezpieczną.
29 proc.
respondentów uważa natomiast pozycję gospodarczą kraju za stabilną, a
26 proc.
określa ją jako pewną.