
fot. Instagram @judytasobolak_prawnik
W okresie świątecznym wiele osób często
przelewa sobie pieniądze
, rozliczając wspólne zakupy czy zwracając za składkowe prezenty. Eksperci przypominają, żeby uważać jednak na
tytuły przelewów
, bo nawet żartobliwe użycie słów takich jak "haracz" czy "okup", może mieć swoje konsekwencje.
Prawniczka
Justyna Sobolak
w
rolce
, która zyskała spory zasięg na Instagramie, przypomina, że banki zwracają uwagę na wiele szczegółów, takich jak wysokie kwoty przelewów, częstotliwość i regularność wpłat, międzynarodowe pochodzenie środków, zbyt ogólny opis (np. samo "darowizna") czy właśnie tytuł przelewu. Bank może zaalarmować nawet żart typu
"okup", "haracz" czy "za nielegalne usługi".
"Zgodnie z przepisami banki mają obowiązek monitorować transakcje o wartości około 65 000 zł (15 000 euro) i wyższe. Takie przelewy mogą być automatycznie zgłaszane i w razie potrzeby sprawdzane. Ale
to nie znaczy, że tylko duże kwoty są problemem
. Mniejsze przelewy, jeśli pojawiają się często i regularnie, również mogą zwrócić uwagę - szczególnie gdy trudno wskazać ich jasne źródło" - wskazuje prawniczka.
"Duże znaczenie ma też tytuł przelewu.
To, co dla nas jest żartem, dla systemów bankowych bywa sygnałem ostrzegawczym.
Nawet neutralne, ale bardzo ogólne opisy, przy większych kwotach lub powtarzalnych transakcjach, mogą skutkować pytaniami o cel przelewu" - dodaje.
Jak wskazuje Sobolak,
dobrze więc pamiętać, że przelew to coś więcej niż kliknięcie "wyślij".
"Liczy się kwota, częstotliwość i opis. Czasem jeden nieprzemyślany tytuł oznacza dużo niepotrzebnych wyjaśnień".