
fot. Facebook @InicjatywaPracownicza
Fabryka wkładów do kominów
Jeremias w Gnieźnie
zatrudnia stałych pracowników, więźniów i - pracowników z agencji pracy tymczasowej. Pracownicy są
w sporze z kierownictwem fabryki od 2024 roku
. OZZ Inicjatywa Pracownicza i kadra kierownicza nie doszły do porozumienia, w związku z tym rozpoczęto strajk w zakładzie.
Protestujący domagają się
podwyżki w wysokości 800 zł
z wyrównaniem od stycznia 2025 roku,
wydłużenia przerwy
z 15 do 30 minut,
skrócenie okresu rozliczania nadgodzin
z roku do jednego miesiąca, a także
przywrócenia sprawiedliwych zasad premiowania
.
- To my robimy z nich milionerów. Czy oni się chcą tym podzielić? Każdy z was jest fachowcem na miarę Europy. I chciałbym, żebyście w końcu zarabiali, jak Europejczycy. Chcemy uczciwie pracować i mieć za to uczciwie płacone. Więcej za mniej - to nie jest Biedronka - mówił do strajkujących szef związku Mariusz Piotrowski, cytowany przez TOK FM.
W zakładzie już wcześniej
alarmowano o nieprawidłowościach
. Kontrola Państwowej Inspekcji Pracy wykazała m.in.
naruszenie przepisów BHP
, brak właściwej komunikacji ze związkiem zawodowym oraz bezprawne
zwolnienie dwóch związkowców w trakcie trwania sporu.
Kulminacją konfliktu pomiędzy pracownikami a kierownictwem miało być zwolnienie przewodniczącego związku zawodowego i społecznego inspektora pracy Mariusza Piotrowskiego. Mężczyzna miał zatrzymać linię produkcyjną na lakierni, gdy okazało się, że
były przebicia elektryczne na narzędziach
. Podjął on taką decyzję, by zapewnić bezpieczeństwo pracownikom. Zarząd zakładu stwierdził jednak inaczej i zarzucił mu, że naraził on firmę na straty, w wysokości 50 tys. zł. Piotrowski odwołał się do sądu pracy, który nakazał przywrócić go na stanowisko. Firma jednak ignoruje wyrok.
Władze spółki twierdzą, że
w strajku bierze udział 10 proc. załogi
. Z kolei
związki zawodowe wskazują na 80 proc.
Oprócz tego dodają, że kierownictwo do produkcji wysłało pracowników biurowych i zwiększono awaryjnie liczbę zatrudnianych więźniów.
- Problem jest taki, że ci, którzy strajkują, to najbardziej doświadczeni pracownicy - spawacze, lakiernicy. To oni najlepiej znają maszyny produkcyjne. Bez nich produkcja kuleje - zaznaczył szef związku zawodowego w wypowiedzi dla PAP.
Kierownictwo
dementuje jednak te doniesienia, twierdząc, że skala protestu jest o wiele mniejsza
, niż przedstawiają to związki.
Głos w sprawie sporu pracowników z kierownictwem fabryki zabrała już
minister pracy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk
. Polityczka przypomniała, że "
strajk jest konstytucjonalnym prawem pracowników
":
- Firma próbuje zastraszyć pracowników, informując ich, że ten spór, który podjęli, jest bezprawny. Poinformowałam ich wówczas, spotykając się z załogą, że mają prawo do protestu, mają prawo do sporu zbiorowego. Przypomniałam jednocześnie, że utrudnianie sporu zbiorowego na mocy polskiego prawa jest przestępstwem. Strajk jest konstytucjonalnym prawem pracowników - zaznaczała szefowa resortu.