W piątek w 
tajwańskim parlamencie 
doszło do 
bijatyki
. Wszystko w związku z planowaną 
reformą w izbie parlamentu
. Awantura wybuchła na kilka dni przed objęciem urzędu przez prezydenta-elekta Laia Ching-te. Ugrupowanie, z którego wywodzi się prezydent - Demokratyczna Partia Postępowa straciło większość w parlamencie, a partia opozycyjna - Kuomintang, dotychczas nie była w stanie stworzyć większości. Teraz rozpoczęła współpracę z Tajwańską Partią Ludową. Ugrupowania w ramach współpracy 
próbują poszerzyć kompetencje izby
, jednocześnie zwiększając kontrolę rządu, tak by ograniczyć uprawnienia prezydenta.
Szczególne kontrowersje budzą przepisy dotyczące karania urzędników, którzy składają 
fałszywe oświadczenia w parlamencie.
 Ugrupowania będące w opozycji do ugrupowania prezydenta elekta próbują je forsować bez konsultacji.
Reuters, który relacjonuje sytuację, podaje, że atmosfera była gorąca jeszcze przed rozpoczęciem obrad. Członkowie wszystkich partii 
krzyczeli na siebie i wzajemnie się wypychali z izby.
Z kolei już w czasie swoich obrad parlamentarzyści 
przeskakiwali nad ławami i ciągnęli swoich rywali politycznych po podłodze
. W sieci pojawiły się nagrania, na których widać, jak jedna z osób zostaje wypchnięta i spada ze stołu prezydialnego. Według lokalnych mediów, obrady były już kilkukrotnie przerywane i wznawiane.
Jeden z deputowanych ugrupowania, z którego wywodzi się prezydent elekt  - Demokratycznej Partii Postępowej w czasie szamotaniny 
wyszarpał innemu politykowi dokument z projektem ustawy 
i wybiegł z sali.
Z kolei przedstawicielka głównej partii opozycyjnej Kuomintang nałożyła hełm wojskowy i próbowała blokować dostęp do stołu prezydialnego.
Starcia w tajwańskim parlamencie miały skończy się obrażeniami dla kilkorga deputowanych.  Ostatecznie parlamentarzyści zdecydowali o odroczeniu procedowania kontrowersyjnych przepisów do 21 maja.