
fot. YouTube @KanalZeroPL
W ostatnich dniach głośno zrobiło się na temat
najbogatszego posła Koalicji Obywatelskiej Artura Łąckiego
. Jego żona otrzymała w ramach dotacji z
Krajowego Planu Odbudowy
ponad milion złotych. Poseł tłumaczy, że jego żona prowadzi działalność i miała prawo, by pozyskać środki z KPO:
- Moja żona złożyła wnioski i otrzymała środki
na rozbudowę sali restauracyjnej oraz rozbudowę i wyposażenie sali konferencyjnej
, a nie na żadne durnowate jachty - mówił Wirtualnej Polsce poseł Łącki.
Polityk był wczoraj gościem Krzysztofa Stanowskiego na Kanale Zero. Łącki w rozmowie ze Stanowskim podtrzymywał, że jego żona
zrobiła wszystko zgodnie z przepisami
i miała prawo ubiegać się o te środki:
- Ja nie jestem aż takim dobrym mówcą, żebym mógł panu wytłumaczyć, dlaczego tak jest, ale generalnie zasada jest taka, że każdy przedsiębiorca ma prawo zwrócić się o dofinansowanie, jeśli jest taki program zrobiony. Przecież to nie ja pisałem te programy i to nie przedsiębiorcy pisali. Oni po prostu z nich skorzystali. Skorzystała również moja żona - powiedział Łącki.
Polityk tłumaczył też, że jego żona zrobiła inwestycje za ok. 1,2 mln zł, a przetarg wygrały dwie firmy z powiatu gryfickiego i szczecineckiego:
- Cały 1,2 mln zarobiły inne firmy, ten 1,2 mln został wydany. My nie dostaliśmy żadnego zwrotu jeszcze, żeby było jasne. Podpisaliśmy umowę na promesę. Unia Europejska przy pomocy naszego państwa zwróci nam, czy refunduje nam, 474 tys. z tych wydatków. Tak, tego nie ma teraz.
Nie wiadomo, czy to w ogóle będzie po dzisiejszej akcji pani minister Pełczyńskiej-Nałęcz, wydaje mi się, że projekt HoReCA właśnie upadł i nikt nie dostanie
- stwierdził Łącki.
W jego ocenie to
Polska 2050 źle kontroluje wydatkowanie środków z KPO
:
- Błędem było oddanie kontroli nad wydawaniem KPO partii Polska 2050, czyli swojego największego atutu, największego programu, z którym idziemy do wyborów - ocenił poseł KO.
Polityk dodał też, że nie ma zamiaru tłumaczyć się, czy wziął pieniądze zgodnie z prawem, czy nie, "bo to jest mało ważne".
Parlamentarzysta w temacie KPO był także pytany przez Krzysztofa Stanowskiego o
odblokowanie środków przez Brukselę, dopiero po przejęciu władzy przez ekipę Donalda Tuska
. Co ciekawe polityk stwierdził, że to nie był przypadek:
-
To był jeden z powodów, dla których na pewno popłynęło
. Nie wiem, czy główny, ale jestem przekonany, że jeden z powodów - powiedział Łącki.
Stanowski dopytywał także Łąckiego, dlaczego jego środowisko polityczne nie wystąpiło wcześniej do unijnych władz o uwolnienie środków z KPO, skoro byli przekonani, że wkrótce przejmą władzę:
- Nie, oni też są ludźmi normalnymi, którzy muszą pilnować pieniędzy, więc powiedzieli: owszem, damy, ale wygrajcie wybory - tłumaczył.
-
Wszystko było uzależnione od wyników wyborów
i od tego, że było pewne, że my się zajmiemy tym, czym się zajmujemy - dodał.
Rozmowa w Kanale Zero zeszła również na temat Konfederacji. Polityk stwierdził, że
ugrupowaniu Bosaka i Mentzena jest bliżej do Koalicji Obywatelskiej niż do Prawa i Sprawiedliwości
:
- Konfederacji jest bliżej do nas niż do nich. Ja zawsze robię Latarnika i mi zawsze wychodzi o jeden punkt mniej i już byłbym w Konfederacji. Muszę się też pochwalić, że ja akcesu nie muszę zgłaszać, chłopaki mnie zawsze zapraszają - powiedział.