
Fot. X: @SchwertnerPL
Janusz Palikot
udzielił pierwszego wywiadu od czasu
opuszczenia aresztu w styczniu
tego roku, gdy wpłacono za niego kaucję 2 mln zł. W rozmowie dla portalu Goniec powiedział, że jest
"bankrutem, bezrobotnym, bezdomnym"
, ponieważ
nie stać go na wynajęcie własnego mieszkania
. Sypia u znajomych, którzy udostępniają mu miejsce podczas swoich wyjazdów.
-
Nie mam domu, nie mam pracy, nie mam żadnego majątku, nie mam rodziny
- opisuje były polityk. - Tych absurdów w moim życiu jest tak dużo, że na tym tle brak wódki to jest nic.
W wywiadzie skomentował także wcześniejszą współpracę biznesową z
Kubą Wojewódzkim
. Zaznaczył, że jego zadaniem był jedynie marketing i nie ponosił odpowiedzialności finansowej, jednak ma mu za złe to, w jaki sposób zareagował po wybuchu afery. Nazwał go osobą "skoncentrowaną na sobie", która chciała odsunąć od siebie całą odpowiedzialność.
Były przedsiębiorca zwrócił się także do samych inwestorów i powiedział, że
poczuwa się do przeprosin
za to, że stracili swoje środki. Zapewnił też, że przez wiele miesięcy starał się odratować biznes i "jeszcze w przeddzień zatrzymania dogrywał warunki nowej umowy" z inwestorem.
Zapytany został również o wspomnienia z więzienia. Przyznał, że sam nie mógł uwierzyć w to, że został aresztowany i odbiło się to na jego zdrowiu. Źle wspomina także momenty, w których przywożono nowych więźniów:
- Codzienne sądy, jak 700 osób krzyczy k*wa j*ana, bo się dowiedzieli, że jest jakiś nowy p*ofil, i dodaje do tego "powieś się", i pan to słyszy przez godzinę, po prostu takim zwierzęcym wrzaskiem, że pan po prostu myśli, że za chwilę pękną ściany, dojdzie do samosądu i krew się poleje - opisywał dziennikarzowi Palikot.