
Fot.: East News
Premier
Donald Tusk
stwierdził we wtorek podczas briefingu dla mediów przed wylotem z Helsinek, że podejmował próby "bliskiej współpracy z prezydentem"
Karolem Nawrockim
w sferze polityki zagranicznej, "ale od wielu tygodni nie ma właściwie żadnej reakcji".
Jak ocenił, problemem jest nie tylko brak odpowiedzi na propozycje współdziałania, ale także
nieodbieranie telefonu
. Dodał, że wcześniej prezydent przynajmniej odpowiadał na SMS-y i połączenia, a teraz tego nie robi.
- Podjąłem naprawdę i bardzo łatwo to udowodnić, próby bliskiej współpracy z prezydentem jeśli chodzi o politykę zagraniczną. Ale od wielu tygodni nie ma właściwie żadnej reakcji. Włącznie z nie odbieraniem telefonu, więc przykro mi jest, że ktoś przekonał… Początki były nie najgorsze, muszę powiedzieć, przynajmniej prezydent odpowiadał na SMS-y albo telefon - powiedział premier.
- Szkoda, bo mi nie chodzi o towarzyskie przyjemności, mam co robić, ale ta współpraca wydaje mi się
oczywistą koniecznością
i konstytucyjnym obowiązkiem, a niestety
pan prezydent i jego ludzie robią wszystko, żeby utrzymać konflikt
i przede wszystkim, żeby wkraczać w kompetencje rządu - powiedział Tusk.
Jego słowa padły w kontekście doniesień
Gazety Wyborczej
. Na łamach dziennika przekonywano, że
otoczenie prezydenta "chciało zmonopolizować" przygotowania do udziału Polski w obradach grupy G20
. Przewodnictwo w grupie w grudniu przejęły Stany Zjednoczone. W tym samym miesiącu sekretarz stanu USA
Marco Rubio
zapowiedział, że "Polska dołączy do nas na G20, by zająć należne jej miejsce".
G20 zrzesza 19 państw i dwie unie (Unię Europejską oraz Afrykańską), które łącznie odpowiadają za ok. 85 proc. światowego PKB. Grupa nie ma stałego sekretariatu i nie podejmuje wiążących decyzji, ale stanowi kluczową platformę rozmów o globalnych wyzwaniach gospodarczych.
Jak podała wtorkowa
GW
, rząd zaproponował, aby udział Polski w G20 koordynowało "dwóch tzw. szerpów: wiceminister spraw zagranicznych
Marcin Bosacki
i szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta
Marcin Przydacz
". Ostatecznie z Waszyngtonu miała przyjść odpowiedź, że
Amerykanie chcą rozmawiać o przygotowaniach tylko z Przydaczem
.
Premier ocenił, że
prezydent i jego otoczenie odmawiają współpracy
, jeżeli chodzi o politykę zagraniczną nie tylko w kontekście szczytu G20. Jednocześnie wskazał, że początki jego kontaktów z Nawrockim "były nie najgorsze".
- Nie chodzi tylko o G20. Tak naprawdę prawie codziennie spotykamy się z takimi próbami podważania autorytetu polskiego rządu i Polski przez kogoś z otoczenia prezydenta i to bardzo źle służy naszym interesom - stwierdził, dodając, że
przestał podejmować próby kontaktu z Nawrockim
, bo "nie przynosiło to rezultatów".
Do słów premiera odniósł się we wtorkowy wieczór na antenie TVN24 szef Kancelarii Prezydenta
Zbigniew Bogucki
, który stwierdził, że
Nawrocki "jest naprawdę otwarty" oraz "spotyka się z różnymi środowiskami"
. Przekazał, że nie ma wiedzy, jakoby prezydent odmawiał kontaktu z premierem.
-
Jeżeli pan premier chciał się spotkać z panem prezydentem, to spotkał się następnego dnia
. Wtedy, kiedy były obchody rocznicy wybuchu II wojny światowej, także ze sobą rozmawiali, pamiętam Radę Gabinetową. Jestem przekonany, że jeżeli pan premier będzie chciał rozmawiać z panem prezydentem, to miejsce i czas spotkania (się znajdą) - powiedział.
Bogucki ocenił także, że
obecna "temperatura sporu" między rządem a prezydentem ma swoje źródła po stronie gabinetu Donalda Tuska
. Wskazał, że do realnego pojednania i współpracy potrzebna jest wola obu stron.
Do sprawy odniósł się także szef Biura Polityki Międzynarodowej
Marcin Przydacz
, który napisał w mediach społecznościowych, że Polska została "bardzo dobrze przyjęta" przez państwa G20 na pierwszym spotkaniu przygotowawczym przed szczytem tej organizacji.
W jego ocenie zaproszenie Polski na szczyt G20 "było wynikiem świetnej rozmowy w Białym Domu pomiędzy prezydentem K. Nawrockim a prezydentem D. Trumpem, ale by móc na stałe zagościć na tym forum,
potrzebna jest jeszcze dalsza aktywność dyplomatyczna
na wszelkich możliwych forach i poziomach reprezentacji".
"Wierzę więc głęboko we współpracę ze stroną rządową, aby ten niekwestionowany sukces prezydenta przekuć w pełną i trwałą obecność w tej prestiżowej grupie" – kontynuował.
"O członkostwie w grupie G20 nie decyduje bowiem tylko wielkość gospodarki, ale skuteczność i determinacja w działaniach międzynarodowych, a także umiejętność odpowiedniego wypracowania sympatii państwa-gospodarza" - podsumował Przydacz.