
fot. Facebook @BuliczKasprzak
Kasia Bulicz-Kasprzak
, autorka powieści obyczajowych i historycznych, opublikowała w mediach społecznościowych wpis, w którym ostrzega swoich fanów, że jedna z jej książek została
przerobiona na audiobook czytany przez sztuczną inteligencję.
Podkreśla też, że nie miała wpływu na tę decyzję, a wydawca podjął ją bez konsultacji.
Pisarka przyznaje, że o sprawie dowiedziała się od jednej ze swoich czytelniczek i postanowiła ostrzec innych.
"Wczoraj jedna z Czytelniczek zwróciła mi uwagę, że audiobook Plew czyta AI. Nie wiedziałam, nie miałam na to wpływu, tę decyzję podjął wydawca, nie informując mnie o niej. Teraz, gdy już wiem, mogę Was, szanowni Czytelnicy, przestrzec.
Jeśli zdecydujecie się po niego sięgnąć, to na własną odpowiedzialność. Ja odradzam.
Posłuchałam darmowego fragmentu i
po prostu nie da się tego słuchać
" - pisze na Facebooku.
"Jest to dla mnie tym bardziej przykre, że przez lata robiłam wszystko, by dostarczać Czytelnikom powieści, dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Plewy też takie są - napisane z rozmachem, wzruszające, z rozbudowanym tłem historycznym, wciągające.
Zachęcam do przeczytania tej powieści. Ale odradzam słuchanie.
To jedyne, co mogę w tej sytuacji zrobić. Bardzo Was, Czytelnicy, przepraszam. Ani Wy, ani ja, nie zasłużyliśmy, by dostawać produkt tak miernej jakości" - dodała autorka.
Pod postem pojawiło się wiele komentarzy, w których dodatkowo zwrócono uwagę, że w aplikacji
Legimi
przy opcji audiobook widnieje fałszywa informacja, że
jest on czytany przez samą autorkę.
Oznaczano również
wydawnictwo Prószyński i S-ka,
w którym Bulicz-Kasprzak wydała Plewy, póki co nie wydało ono jednak żadnego oświadczenia w sprawie.
Autorka została również zapytana, czy była świadoma, że wydawca może tak zrobić, np. czy ujęto to w umowie.
"Jeśli chodzi o kwestię umowy, to
podpisywałam ją ponad dwa lata temu. To była inna rzeczywistość, jeśli chodzi o AI.
Wtedy jeszcze okładki tak robione to była rzadkość. Więc nie, nie miałam świadomości, że coś takiego może się zdarzyć. Czy oddałam wydawcy prawo do decydowania o formie wydania audiobooka? Owszem. Ale
czy mam do wydawcy pretensje? Nie. Uważam, że popełnił błąd i nie tędy droga, ale może oni widzą to inaczej
" - odpowiedziała autorka.
"Są apki do czytania AI, są ludzie, którym sztuczny głos i zła intonacja nie przeszkadza. Mnie przeszkadza i przestrzegam tych, którzy mają podobnie. Ja nie załatwiam tu niczego z wydawcą. Nawet go nie oznaczam. Ja tu
informuję moich czytelników, że mogą się poczuć oszukani.
Gdyby wersja papierowa została wydana na papierze, który rozłazi się w rękach, to też bym o tym napisała. A dzięki fejsowi wiele osób przeczytało mój post i być może dziś jakiś autor zastanawia się, czy nie umieścić w swojej umowie konkretnego zapisu" - dodała.