
fot. X @Rozmowa_RMF
Dziś gościem Tomasza Terlikowskiego w
Porannej Rozmowie
na antenie RMF FM była
minister edukacji narodowej Barbara Nowacka
. Polityczka została zapytana o to,
czy prace domowe wrócą do szkoły
. Początkowo udzieliła jednak wymijającej odpowiedzi:
- Nauczyciele cały czas mogą zadawać prace domowe, sprawdzać, ale nie powinny one być oceniane. Przypomnijmy sobie, skąd wzięły się prace domowe. Jak wyglądał dzień dzieciaka, który wracał po szkole, siedział i nadrabiał to, czego nie zdążył przerobić na lekcji. (...) Dziecko siedziało po 4-5 godzin i odrabiało prace domowe, które były przerabianiem nowego materiału. To było złe i tak nie może być - powiedziała.
Później dodała jednak, że decyzja,
czy wrócą one do szkół, ma być podjęta 2-3 tygodnie po badaniach
, które zakończą się z końcem września:
- Wtedy zaczniemy pracę nad ewentualnymi zmianami. Proszę pamiętać, że prace domowe w szkole podstawowej mogą być zadawane. Informacja zwrotna jest pożądana i możliwa - podkreśliła Nowacka.
Następnie polityczka odniosła się także do pytania
o lekcje religii w szkole
. Zapowiedziała, że w związku z głosami rodziców, w szkole pozostanie jedna lekcja religii:
-
Będzie jedna lekcja religii z bardzo oczywistego powodu: rodzice tego chcą
. To jest prośba rodziców z mniejszych miejscowości. Tu się nic nie zmieni. Religia będzie na pierwszej lub ostatniej lekcji. Uważam, że to jest wyjście sensowne, sprawiedliwe i racjonalne - przekazała Barbara Nowacka.
Tomasz Terlikowski zapytał również minister edukacji o to, czy ewentualna słaba frekwencja na lekcjach
edukacji zdrowotnej
będzie porażką systemu edukacji? Pojawiają się bowiem głosy, że wielu uczniów nie chce uczestniczyć w tych zajęciach. Barbara Nowacka stwierdziła, że taka sytuacja nie będzie porażką:
- Przygotowaliśmy przedmiot dobry i potrzebny. Patrząc na burzę polityczną, ochroniliśmy szkołę maksymalnie i dajemy sobie rok czasu na przyjrzenie się temu, w jaki sposób ten przedmiot funkcjonuje - mówiła Nowacka.
W dalszej części rozmowy polityczka odniosła się do
krytycznych głosów na temat przedmiotu
. Odwołała się wypowiedzi polityków, którzy nie potrafili odpowiedzieć, czym różni się okres od owulacji, albo czym są polucje:
- Minister, który nie wie, czym się różni okres od owulacji albo wstydzący się powiedzieć czy poseł PiS, który wczoraj powiedział, że on będzie oczywiście wspierał swoje dzieci, będzie edukował, ale niestety nie wie, co to są polucje, albo się bardzo wstydzi, to też nie będzie w stanie przekazać bezpiecznej wiedzy dziecku i naraża to dziecko na to, że w pierwszej chwili jak się nie dowie od tatusia, to wpiszę sobie w internet i zobaczy zamiast odpowiedzi w pornografię.
Czy naprawdę politycy prawej strony chcą narażać dzieci na pornografię?
Bo ja nie chcę, ja dokładnie chce zapobiegać seksualizacji dzieci - powiedziała polityczka.