
fot. X @sanchezcastejon / YouTube @EurovisionSongContest
W tym roku Polskę na
Eurowizji
reprezentowała Justyna Steczkowska z utworem
Gaja
. Od wielu dni mówiło się o tym występie. Polacy wiązali z nim wielkie nadzieje na zwycięstwo. Ostatecznie rzeczywistość okazała się bardziej brutalna.
Steczkowska w końcowym zestawieniu uplasowała się na 14. pozycji
. Pocieszające jest jednak to, że to od widzów uzyskała więcej punktów niż od jurorów. Gdyby liczyło się tylko głosowanie widzów, wówczas polska artystka skończyłaby swoją przygodę na 7. pozycji.
Ostatecznie konkurs wygrała Austria. Na
drugim miejscu znalazł się Izrael
. Udział przedstawicieli tego kraju od samego początku wywoływał wiele emocji. Pojawiły się głosy, że przedstawiciele Izraela nie powinni być dopuszczani do tego rodzaju wydarzeń ze względu na
prowadzoną przez Izrael wojnę w Strefie Gazy
.
Reprezentantka Izraela w skali całego konkursu
otrzymała najwięcej głosów od widzów
. To wywołało wątpliwości, czy nie doszło do
manipulacji np. ze strony izraelskich służb
.
Hiszpański nadawca publiczny RTVE oficjalnie zaapelował nawet do Europejskiej Unii Nadawców o przeprowadzenie szczegółowego audytu głosów oddanych przez telewidzów.
Teraz do sprawy włączył się hiszpański premier Pedro Sanchez. W poniedziałek przemawiając podczas prezentacji raportu Fundacji Cotec, Sánchez przypomniał, że "nikt nie kręcił głową", gdy Rosja została wykluczona z międzynarodowych konkursów i Eurowizji po inwazji na Ukrainę. Następnie wezwał do zastosowania takiego samego zakazu wobec Izraela w związku z wojną w Strefie Gazy.
- Nikt nie kręcił głową, gdy trzy lata temu rozpoczęła się rosyjska inwazja na Ukrainę, a
Rosja musiała opuścić międzynarodowe konkursy i nie mogła wziąć udziału np. w Eurowizji
. Dlatego Izrael też nie powinien, bo nie możemy pozwolić na podwójne standardy w kulturze - stwierdził.
- Zaangażowanie Hiszpanii w prawo międzynarodowe i prawa człowieka musi być stałe i spójne. Podejście Europy też takie powinno być - powiedział.