
fot. East News
Timothy Snyder
, amerykański historyk i profesor Uniwersytetu Yale, wyjaśnia na swoim profilu na Twitterze, że
Władimirowi Putinowi nie zależy na "wyjściu z twarzą"
z wojny w Ukrainie.
"Nie ma sensu chronić Putina przed poczuciem, że traci. Domyśli się tego sam i będzie działał tak, żeby się chronić. Rosjanie nie są osaczeni. Armia rosyjska nie jest osaczona. To siła inwazyjna. Po pokonaniu jednostki po prostu wycofują się do Rosji.
Putin rządzi w wirtualnej rzeczywistości, gdzie zawsze jest droga ucieczki.
Nie można go osaczyć w Ukrainie, bo Ukraina to prawdziwe miejsce" - podkreśla uczony.
Historyk skupił się na dwóch walkach - jedna toczy się w Ukrainie, druga w wirtualnym świecie, który kreują media i kremlowska propaganda.
"Ludziom z innych społeczeństw trudno jest pojąć, że Putin jest dyktatorem, który kontroluje media w swoim kraju. Rządzi zmieniając temat. [...] Gdy Rosja zaatakowała Ukrainę w lutym, media szybko dostosowały się i zamiast mówić, że inwazja jest niemożliwa, zaczęły mówić, że była nie do uniknięcia. Jeśli w rzeczywistości Putin przegra, to po prostu
ogłosi zwycięstwo w telewizji i Rosjanie mu uwierzą
lub będą udawać, że wierzą. Nie potrzebuje do tego pomocy" - tłumaczy.
Snyder odniósł się do doniesień, że kraje takie, jak Francja, Niemcy i Włochy sugerują, że Ukraina powinna ustąpić Rosji, żeby Putin nie czuł się zagrożony, czy pokonany.
"Niezrozumienie Rosji poprzez używanie frazesów o 'wpędzeniu do rogu' i 'drogach odwrotu' wydłuży wojnę, odwracając uwagę od prostej konieczności pokonania Rosji" - podkreślił.
Z kolei Wołodymyr Zełenski "został wybrany w demokratycznych wyborach, czuje odpowiedzialność wobec wyborców i rządzi w świecie, w którym liczą się inni", dlatego musi pokazać rzeczywiste zwycięstwo Ukrainy.
"
Zakończenie wojny oznacza myślenie bardziej o Ukraińcach i ich przyszłości
, a nie przejmowanie się problemami, których Putin tak naprawdę nie ma" - podsumował.