Wczoraj sąd zdecydował, że 
Kamil Durczok
 mimo poważnych zarzutów nie trafi do aresztu. Z wolnej stopy będzie odpowiadał za 
prowadzenie pod wpływem alkoholu i spowodowanie zagrożenia katastrofą w ruchu lądowym
, za co grozi mu nawet 12 lat więzienia. Dziennikarz w piątek spowodował wypadek na autostradzie A1. Miał
 2,6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu
, został również przebadany na obecność narkotyków.
Dziś pojawiają się kolejne doniesienia w sprawie. 
Super Express
 potwierdził wcześniejsze podejrzenia dziennikarzy i ustalił, że pijany Durczok dojechał do Piotrkowa Trybunalskiego 
nie z Warszawy a znad morza
. Dzień wcześniej bawił się we Władysławowie w restauracji swojego brata. Oznacza to, że 
zanim doszło do wypadku, przejechał 370 kilometrów
. 
Pudelek donosi z kolei, że dziennikarz nie jechał tylko z psem - jak wcześniej informowano - ale i 
z kobietą
. Dowodem ma być to, że 
na miejscu pasażera również otworzyła się poduszka powietrzna
. Prokurator prowadzący sprawę potwierdza w rozmowie z serwisem Wirtualnej Polski, że pojawiły się w śledztwie takie okoliczności, ale informacja nie została jeszcze potwierdzona. 
Z ustaleń wynika, że chodzi o
 "kelnerkę z Krakowa, z którą Kamil imprezował cztery dni na Helu"
. Portal plotkarski Onetu, Plejada, ustalił z kolei, że 
kobieta ma 20 lat
, i że tuż po wypadku
 "ewakuował" ją brat Durczoka
 i zabrał z powrotem do Władysławowa. Miejsce zdarzenia miała opuścić
 ze strachu przed rodzicami
, którzy 
nie wiedzą o jej relacji 
z 51-letnim kontrowersyjnym dziennikarzem.