Gazeta Wyborcza
 donosi, że 
szefowa kampanii Andrzeja Dudy Jolanta Turczynowicz-Kieryłło
, dwa lata temu brała udział w kampanii wyborczej "
roznosząc ulotki ośmieszające jednego z kandydatów
 na burmistrza" w wyborach samorządowych w Milanówku. Sytuacja miała miejsce 
w trakcie ciszy wyborczej.
Roznoszenie ulotek miał 
zauważyć pan Krzysztof.
 Mężczyzna miał 
zatrzymać kobietę i chłopca
, który jej towarzyszył do czasu przyjazdu straży miejskiej.
- Na horyzoncie błysnęły światła samochodu patrolu, z rękawa wypadło jednemu z mężczyzn kilka ulotek, podniosłem je, otworzyłem i w tym momencie nastąpiła 
histeria kobiety z psami 
- relacjonował dziennikarzowi pan Krzysztof.
- Zaczęła się wydzierać na całą ulice, że to
 napad
 i że ludzie Remiszewskiego ją napadli. Widząc zbliżający się patrol, dzwoniła po okolicznych posesjach w furii -  dodał mężczyzna w rozmowie z lokalnym serwisem.
Pan Krzysztof tłumaczył wówczas, że
 chłopak, który towarzyszył Turczynowicz-Kieryłło oddalał się, a on chciał go zatrzymać.
 W tym momencie obecna szefowa kampanii prezydenckiej Andrzej Dudy 
miała rzucić się na mężczyznę i ugryźć go w rękę.
Jak podaje 
Wyborcza
 
straż miejska w Milanówku potwierdziła
, że w nocy z 2 na 3 listopada doszło do takiego zdarzenia. Zarejestrowano je jako wzajemne naruszenie nietykalności przez kobietę i mężczyznę.
Wyborcza
 dotarła do ugryzionego przez Turczynowicz-Kieryłło mężczyzny:
- Kiedy próbowałem zatrzymać jednego z mężczyzn rozdających ulotki do przyjazdu policji, kobieta ugryzła mnie w przedramię.
 Z ręki trysnęła krew, na miejsce przyjechała karetka, zostałem opatrzony. Zrobiłem obdukcję i złożyłem zawiadomienie o naruszeniu nietykalności
, ale pani mecenas złożyła takie samo przeciwko mnie. Nie wiedziałem wtedy, że to znana pani adwokat i że zostanie kiedyś szefową kampanii prezydenta - powiedział pan Krzysztof 
Wyborczej.
Inną wersję
 zdarzenia przedstawia szefowa kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy. Kobieta twierdzi, że tamtej nocy 
była z synem na spacerze z psami.
 Tłumaczy, że nie roznosiła ulotek, bo nie była zaangażowana w kampanię po żadnej ze stron. Według niej 
mężczyzna miał szarpać jej syna i zaczął go dusić.
 Wtedy doszło do ugryzienia i szarpaniny.
Turczynowicz-Kieryłło w rozmowie z 
Wyborczą 
powiedziała, że ugryzła mężczyznę, po to, by
 ratować siebie i dziecko. 
Po całym zdarzeniu adwokatka
 zrobiła obdukcję
, w której napisano, że doznała powierzchownego urazu szyi, który nie spowodował uszkodzeń skóry, ani narządów wewnętrznych.
Szefowa kampanii Andrzeja Dudy stwierdziła, że od tamtego momentu postanowiła
 zaangażować się w działania na rzecz prowadzenia polityki bez nienawiści.
Jak podaje
 Gazeta Wyborcza
 prokuratura umorzyła 
obydwa postępowania z uwagi na "brak interesu społecznego w kontynuowaniu ścigania z urzędu".
- Strony są ze sobą skonfliktowane. Pokrzywdzony zna dane sprawcy i może samodzielnie dochodzić swoich praw przed sądem - uzasadniła decyzję Krystyna Paszek z prokuratury rejonowej w Grodzisku Mazowieckim.
Żadna ze stron nie zdecydował się na prywatny akt oskarżenia.
Jolanta Turczynowicz-Kieryłło na Twitterze odniosła się do artykułu 
Wyborczej:
W 
obronie
 adwokatki stanął wicepremier
 Jarosław Gowin: