
fot. Pixabay @couleur / LinkedIn @Magdalena Kozułko / Facebook @Kaktusniekluje
Marka
lodów Kaktus
wystartowała z akcją reklamową
House of Kaktus
. W jednym z postów reklamowych na Instagramie nawiązała do popularnego
hasła "Środa dzień loda".
Słowo środa zastąpiono jednak słowem codziennie. Warto nadmienić, że hasło, do którego nawiązano w kampanii reklamowej, kojarzone jest
głównie z er*tyką
.

fot. Facebook @Kaktusniekluje
O reklamie zrobiło się głośno, na tyle, że marka zdecydowała się
usunąć post z grafiką
. Dyskusja wokół reklamy przeniosła się na LinkedIn, gdzie Magdalena Kozułko, content marketing specialist w Gourmet Foods Polska, określiła ją jako
"obleśny pomysł roku"
:
- Jedni powiedzą - kreatywna reklama do Gen Z. Trafia i jest zapamiętywalna! Tylko czy warto być zapamiętanym jako "erotoman gawędziarz" niczym pijany wuja z weselicha? - skomentowała.

fot. LinkedIn @Magdalena Kozułko
Wirtualne Media o reklamie postanowiły porozmawiać także z Maciejem Pichlakem, zajmującym się marketingiem w Diverger Polska. Stwierdził, że akcja jest "marketingowym samobójem":
- Tu nie ma żadnej kontrowersji, żadnej odwagi, żadnego przebicia się przez szum.
Jest tylko marketingowy sa*obój w dresie
, podszyty próbą flirtu w trybie klasowego przygłupa, który jeszcze nie wie, że jego screen właśnie trafił na grupę "Ciarki Cringu" - dodaje.
- Prowadzi w jedno miejsce: na murowane schodki wieczorem, albo pod tanią dyskotekę, gdzie chłopcy obleśni, ale pewni siebie w swojej neandertalskiej grupie uważali tę ‘dwuznaczność’ za szczyt finezji. I nie, nie marketingowi boomerzy się oburzają tylko osiemnastolatki cringują tak bardzo, że aż im Face ID przestaje działać - podkreśla Maciej Pichlak.
- Tu wszyscy lądują w jednym miejscu: obozie Z, jak "Znikam, zanim mnie ktoś z tym skojarzy". Bo nie ma na tej planecie normalnej, dwudziestoletniej dziewczyny, która usłyszy "środa, dzień loda" i pomyśli: "to mężczyzna mojego życia". Bo osiemnastolatek, który rzuca taki tekst w towarzystwie dziewczyny, nie kończy rozmowy - on kończy jakikolwiek rozdział z nią w życiu towarzyskim. A jeśli marketingowo gracie Categiry Entry Points tylko w środę, to właśnie wyrzuciliście sześć siódmych budżetu przez okno. Brawo - zauważa.
Dr Jacek Kotarbiński, ekonomista i ekspert marketingowy zauważa, że kontrowersje wokół reklam zawsze będą, a to, co zaproponowała marka Kaktus, to
cringe content
:
- W przypadku marki Kaktus mamy "cringe content", czyli treści żenujące, które bardziej przypominają humor z memów sprzed dekady niż inteligentną, odważną komunikację. Szkoda, bo Kaktus to marka z potencjałem, rozpoznawalna, obecna na rynku od lat, z wyrazistym wizerunkiem i lojalną grupą odbiorców. Tymczasem wybiera drogę na skróty: posługuje się prymitywnym skojarzeniem o wyraźnym kontekście seksualnym. Nie jest to pomysł nowy, bo identyczne hasło pojawiło się już w 2009 roku na banerze jednej z warszawskich kawiarni (dotyczyło marki Häagen-Dazs) - przypomina.
W rozmowie z Wirtualnymi Mediami o rozmowie krytycznie wypowiedziała się także Katarzyna Dworzyńska, ekspertka komunikacji z PR Calling. Ekspertka zauważyła, że w kontekście reklamy i promocji jednak nie wszystko jest dobre, co się klika:
- To, że w reklamie liczą się emocje, jest prawdą starą jak sam marketing. Ale emocje to nie wszystko. Reklama ma szokować, wzruszać, rozśmieszać, inspirować, ale nie brzydzić. Kampania lodów Kaktus przekroczyła tę granicę. Jako specjalistka od komunikacji wiem, że
nie wszystko, co "się klika" i wywołuje reakcje, jest dobrą strategią
. Takie podejście to droga na skróty, która finalnie bardziej szkodzi niż pomaga - komentuje Katarzyna Dworzyńska.
- Estetyka kampanii jest nie tylko dyskusyjna, ale przede wszystkim oderwana od wartości, które dziś powinny być fundamentem komunikacji marki: autentyczności, empatii i odpowiedzialności. W imię tzw. viralowości zrezygnowano z budowania pozytywnego doświadczenia odbiorcy. Tymczasem emocje w komunikacji powinny wzmacniać więź z marką, a nie wywoływać uczucie obrzydzenia. Nawet jeśli grupa docelowa to młodzież - wrażliwa na estetykę popkultury i komunikację wizualną - to czy naprawdę takie emocje chcemy z nią kojarzyć? - dodała.
Marek Gonsior, strateg i autor podcastu
Wyzwoleni
uważa z kolei, że taki żart w pokoleniu Gen Z nie przejdzie:
- Zasięg? Jasne, zrobili. Tylko co z tego, skoro to
ten rodzaj zasięgu, którego marka najchętniej nie chciałaby mieć na koncie
- mówi.
- Hasło "środa dzień loda" przy lodach Kaktus to jak powiesić w przedszkolu kalendarz z warsztatu samochodowego. Jeśli ktoś myśli, że taki żart przejdzie w erze Gen Z, to chyba ostatni raz sprawdzał trendy w latach 90. Dziś młodzi wymagają autentyczności i szacunku, a nie tanich podtekstów rodem spod budki z piwem - dodaje.