W
 Hong Kongu
 trwa 
kolejny tydzień protestów
. Wczoraj 
demonstranci zajęli międzynarodowe lotnisko
, które musiało odwołać wszystkie loty. Prace portu udało się przywrócić dziś zaledwie na kilka godzin. Obecnie odwoływane są kolejne połączenia. 
Demonstrujący przejęli lotnisko na znak protestu 
przeciwko rosnącej brutalności policji 
i nowym taktykom funkcjonariuszy, które pozwalają na szybsze i sprawniejsze zatrzymania. Policjanci udają protestujących, coraz częściej atakują też gazem łzawiącym w podziemiach metra, ograniczając możliwość ucieczki. 
Demonstrujący w Hong Kongu szybko nauczyli się dwóch rzeczy: po pierwsze
 nie mają co liczyć na pomoc z zewnątrz
, bo większość rządów boi się Chin, a po drugie: 
potrzebują narzędzi walki
. W ogromnej większości ich nie mieli, więc zrobili je sami. 
Podstawową rzeczą jest z
abezpieczenie głowy i dróg oddechowych
 na okoliczność użycia przez policję gazu. Przydatne są także tarcze:
Gaz, kiedy dostanie się do oczu, wbrew intuicji, nie powinien być traktowany wodą. Ulgę może przynieść woda z mydłem (bez olejków), cenne są natomiast
 zbiorniki wody robione z kołków drogowych
, w których można topić granaty dymne i gazowe.
Parasolki
, poza symbolem, są też sposobem na 
zachowanie anonimowości
. Grupy w razie potrzeby łączą parasolki na tzw "żółwia". Dzięki temu unikają bycia nagranym, także z dronów.
Tak wygląda
 proca
 zrobiona ze sznurka do wieszania prania:
Laserów i silnego światła
 używa się do oślepiania zarówno policjantów, jak i kamer:
Informacja to broń. Działa już 
podziemna prasa
:
Zwykłe
 rakiety tenisowe
 służą do odbijania pocisków z gazem lub dymem:
W użyciu jest także
 odzież robocza i ochraniacze sportowe: