W 22-milionowej 
Sri Lance 
nasilają się 
antyrządowe protesty
 będące odpowiedzią na największy od uzyskania niepodległości 
kryzys gospodarczy
. Choć do dymisji podali się już wszyscy ministrowie, obywatele żądają, aby stanowisko opuścił prezydent: 
Gotabaya "Gota" Rajapaksa
 - członek faktycznie rządzącego krajem 
klanu
. Póki co protesty są brutalnie tłumione przez policję i armię, wyłączane są media społecznościowe. Wprowadzono również stan wyjątkowy. 
Eksperci nie mają wątpliwości, że krajowa dynastia stoi przed najtrudniejszym wyzwaniem od 2009 roku, kiedy to w Sri Lance zakończyła się wojna domowa. Kiedyś Rajapaksowie cieszyli się dużym poparciem społecznym, uważano, że to właśnie oni zakończyli wojnę i stworzyli gospodarkę, która przez pewien czas stawiana była za wzór dla innych państw regionu. 
Gotabaya Rajapaksa wygrał wybory w trudnym dla kraju momencie: w 2019 roku, zaledwie kilka miesięcy po
 atakach terrorystycznych
 w Wielkanoc, w których zginęło ponad 250 osób. Jego kampania wyborcza w dużej mierze bazowała na reputacji brutalnego sekretarza obrony, który przyczynił się do zakończenia wojny. Obiecywał, że zapewni Lankijczykom dobrobyt i bezpieczeństwo. Teraz jednak jest oskarżany o 
doprowadzenie kraju do ruiny
, nieodpowiednie decyzje ekonomiczne, korupcję, a także zastraszanie opozycji. 
Mieszkańcy Sri Lanki mają zresztą dość całej rodziny Rajapaksów: premierem jest brat prezydenta, 
Mahinda
. W rządzie zasiadali natomiast kolejni bracia z klanu: 
Basil i Chamal 
oraz syn premiera - 
Namal
. W administracji krajowej i lokalnej zasiadają kolejni członkowie ich rodziny. 
Kryzys ekonomiczny 
w Sri Lance kiełkował od lat. Spowodowały go m.in. 
nieudane inwestycje
 rządu, który chciał uczynić z kraju "drugi Singapur", jednak nie przyciągnął prywatnych inwestorów, a jedynie zadłużył państwo. Następnie ataki terrorystyczne w 2019 roku znacznie ograniczyły 
turystykę
. Dwuletnia 
pandemia
 zupełnie ją zahamowała, a tuż przed jej wybuchem prezydent zdążył wprowadzić ogromną obniżkę podatków, co wpłynęło na budżet państwa. 
Kryzys pogłębił również wzrost cen surowców na światowych rynkach i kolejne źle oceniane decyzje rządu, np. ta dotycząca 
przejścia na nawozy ekologiczne
 
bez wcześniejszego przygotowania, przez którą w zeszłym roku w kraju 
brakowało ryżu
, będącego dla Lankijczyków podstawowym produktem żywnościowym. W efekcie Sri Lanka musiała kupować ryż z Birmy po zawyżonych cenach, częściowo otrzymała też pomoc od Chin. 
Rezerwy walutowe
 Sri Lanki skurczyły się tak bardzo, że
 kraj nie jest w stanie opłacić importu paliwa, żywności, leków czy nawozów, narastają kolejne problemy ze spłatami zagranicznych kredytów.
 W sierpniu zeszłego roku – w obliczu pogłębiającego się kryzysu – władze zdecydowały o wprowadzeniu reglamentacji najważniejszych produktów. W grudniu inflacja wyniosła 9,9%, najnowsze dane za marzec mówią już o inflacji na poziomie powyżej
 18%
. Ceny żywności w ciągu roku wzrosły o ponad 30%. Na horyzoncie są kolejne problemy m.in. związane z łańcuchem dostaw i wojną w Ukrainie. 
Rząd, próbując szukać oszczędności, w najgorętszej porze roku wprowadził nawet 
13-godzinne przerwy w dostawie prądu
. Sklepy – z powodu niedziałających lodówek i klimatyzacji - zostały zmuszone do zamknięcia. Na stacjach beznynowych rozmieszczono wojsko, aby "uspokajało" klientów godzinami stojących w upałach w kolejkach po paliwo, niezbędne do przydomowych generatorów prądu i gaz potrzebny do gotowania. 
To ostatecznie wywołało 
falę protestów.
 Od zeszłego tygodnia na ulicach trwają 
kolejne demonstracje
, podczas których Lankijczycy wzywają prezydenta do dymisji. W czwartek protesty w stolicy - Kolombo przerodziły się w zamieszki z policją, która użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych. Demonstracja z centrum miasta przeniosła się pod prywatną rezydencję prezydenta, tam doszło do kolejnych starć. Według informacji Amnesty International, wiele osób trafiło do aresztu. 
Prezydent Gotabaya Rajapaksa w piątek ogłosił
 godzinę policyjną i stan wyjątkowy
. Ograniczono działanie internetu i mediów społecznościowych. W niedzielę Lankijczycy znów wyszli jednak na ulice. Około 2 tysiące osób przedarło się przez barykady, próbując dostać się do rezydencji premiera. 
W poniedziałek ogłoszono 
dymisję całego rządu
: odeszło 26 ministrów, na stanowisku pozostał jednak prezydent oraz jego brat - premier. Rajapaksowie zachęcili wszystkie partie w parlamencie do wspólnego wysiłku na rzecz stworzenia nowego rządu, jednak większość z nich odrzuciła zaproszenie. Zbuntowali się nawet dotychczasowi sojusznicy prezydenta, którzy domagają się 
powołania rządu tymczasowego
 i rozpisania 
wcześniejszych wyborów
. 
Póki co prezydent próbuje ratować się 
zagranicznymi pożyczkami
. Zwrócił się do
 Indii i Chin
, które konkurują o wpływy w Sri Lance. Indie zapewniły już 2,5 mld dolarów linii kredytowej na zakup podstawowych produktów. 
Chiny
 rozważają udzielenie pożyczki na taką samą kwotę. Na temat programu pożyczkowego Sri Lanka ma również rozmawiać z Międzynarodowym Funduszem Walutowym.