Firma
nazwa.pl
zajmująca się m.in. hostingiem stron i usług internetowych przeprosiła swojego klienta za to, że konsultantka na infolinii nazwała go "po*ebem. Firma zapewniła, że traktuje incydent "bardzo poważnie", co wywołało wiele komentarzy.
"Konsultantka na infolinii nazwa.pl właśnie
zapomniała wyłączyć mikrofon i nazwała mnie po*ebem
, bo musiałem dzwonić do nich trzy razy bo nic nie szło załatwić, a mam awarię od 12 godzin. Cóż, jaka usługa, taka obsługa. Oczekiwania mam niskie, ale.." - napisał na Facebooku Bartek Biedrzycki, autor książek i podcastów.
Jego post zebrał wiele komentarzy, wkrótce doczekał się też odpowiedzi od firmy nazwa.pl.
"
Pragniemy przeprosić za zaistniałą sytuację, która była przedmiotem Pana zgłoszenia
. Po dokładnym zapoznaniu się ze sprawą, potwierdzamy, że doszło do niedopuszczalnej sytuacji. Pragniemy przeprosić za ten incydent. Choć był on jednostkowy, traktujemy go bardzo poważnie. W naszej codziennej pracy kierujemy się zasadami szacunku, profesjonalizmu i rzetelnej komunikacji - i wszelkie odstępstwa od tych zasad spotykają się z naszą stanowczą reakcją. Mamy nadzieję, że kolejne kontakty z naszą firmą będą przebiegały zgodnie z najwyższymi standardami obsługi, a Pana doświadczenia będą w pełni satysfakcjonujące" - napisano.
Odpowiedź firmy rozbawiła wielu komentujących, którzy szybko zaczęli udowadniać, że
została ona wygenerowana przez sztuczną inteligencję
. W innych odpowiedziach spierano się natomiast o jakość usług firmy.
Firmie odpowiedział też autor oryginalnego posta, który wyjaśnił, że
problemem "nie jest konsultantka", a to, jak nazwa.pl traktuje swoich klientów: