
fot. East News
Wzmacnianie wschodniej granicy poprzez
tworzenie torfowisk
i
zalesienie obszarów
stało się oficjalną strategią polskiego rządu.
Ministerstwo Obrony Narodowej
wskazało, że przywracanie torfowisk to nie tylko element zapobiegania globalnemu ociepleniu, ale również ważna
strategia walki z Rosją
.
Naukowcy podkreślają, że Polska oraz jej sąsiedzi leżą w idealnym miejscu do wykorzystania tej taktyki. O tym, że nasz kraj chce odzyskać jak najwięcej terenów podmokłych wzdłuż wschodniej granicy, poinformował
Wiktor Kotowski
, ekolog i członek rady doradczej rządu RP ds. ochrony przyrody.
- Rekultywacja to trudny proces z ekologicznego punktu widzenia, jeśli chodzi o retencję wody, zatrzymanie emisji i utrudnienie przeprawy, a więc w celach obronnych - mówił w rozmowie z Politico.
Sprawę skomentował także wiceminister obrony
Cezary Tomczyk
. W rozmowie z tym samym medium wskazał on, że dla naszego kraju "natura jest sojusznikiem" i zapewnił, że polskie władze "chcą z niej korzystać".
Mimo zapewnień ze strony polityków eksperci zauważają, że różnica między deklaracjami a stanem faktycznym jest bardzo duża. Polski biolog
Michał Żmihorski
udzielił wywiadu dla Financial Times, w którym wskazał, że budowa
Tarczy Wschód
jest sprzeczna z ideą ochrony terenów podmokłych.
Zdaniem specjalistów odtworzenie torfowisk byłoby stosunkowo tanim i prostym sposobem na jednoczesne osiągnięcie celów UE w zakresie ochrony przyrody oraz obrony. Obecnie są one obecne przede wszystkim na terenie
Finlandii
, skąd rozciągają się przez
państwa bałtyckie
oraz
Przesmyk Suwalski
aż do wschodniej Polski.
Jak zaznaczają eksperci, aby osiągnąć globalny cel zerowej emisji netto do 2050 roku,
wszystkie torfowiska na świecie muszą zostać ponownie nawodnione
. Takiego zdania jest m.in. biolog
Hans Joosten
, który wskazał, że torfowiska używane w celach obronnych stanowiłyby zaledwie około 5-10 procent całkowitego zapotrzebowania nawodnienia terenów podmokłych w Europie.