
Fot. Google Maps @Vladimir Shebanov / X @YourAnonCentral, @TVPWorld_com
W sobotę
13 grudnia
tysiące mieszkańców Budapesztu wyszło na ulice miasta w ramach protestu przeciwko przemocy wobec dzieci oraz polityce rządu Viktora Orbana. Strajk zorganizowała partia
TISZA
po ujawnieniu nagrania dotyczącego przemocy w ośrodku dla nieletnich.
Na początku grudnia, jeden z aktywistów opublikował w sieci nagranie, przedstawiające znęcanie się pracowników oraz dyrektora jednego z ośrodków dla nieletnich nad jego podopiecznymi. Aktywista, który ujawnił nagrania, stwierdził, że
znajdowały się one w posiadaniu władz już od pół roku
, jednak te nie zareagowały w sprawie. Po ujawnieniu nagrań, dyrektor placówki zrezygnował z posady i został aresztowany. Media donoszą, że już wcześniej mężczyzna był zatrzymany pod zarzutem handlu ludźmi.
W związku z ujawnionymi nadużyciami protestujący wyszli na ulice, niosąc transparenty z hasłami
"Chrońmy dzieci!"
. Część demonstrantów w rękach niosła pluszowe maskotki oraz pochodnie, wyrażając w ten sposób solidarność z ofiarami przemocy. Głos w sprawie wydarzenia zabrał organizator marszu i lider partii TISZA,
Peter Magyar
. Podkreślił, że protest jest "
wierzchołkiem góry lodowej"
oraz wezwał do walki zarówno z przemocą wobec najmłodszych, jak i ze "
skorumpowaną władzą Orbana
". Część strajkujących domaga się również przyspieszonych wyborów parlamentarnych.
Marsz zakończono przed Pałacem Aleksandra, rezydencją węgierskiego prezydenta, gdzie wypowiedział się organizator marszu. Wówczas pod sceną złożono maskotki, które mają trafić do ośrodków niosących pomoc dzieciom.
- Dzieci nie mogą być krzywdzone, ani teraz, ani nigdy. Zajmiemy się potworami, które was krzywdzą, tak szybko, jak to możliwe. Państwo od lat wiedziało, co dzieje się w ośrodkach pomocy nieletnim, jednak nie pozwoliło chronić ofiar - zaapelował Magyar.