
fot. East News / X @elonmusk
Rząd Wielkiej Brytanii 
wezwał 
platformy mediów społecznościowych
 do odpowiedzialnego działania i 
kontrolowania treści 
pojawiających się w nich, po tym, jak przez Wielką Brytanię przetoczyła się 
fala gwałtownych zamieszek
 związanych z atakiem nożownika na trzy dziewczynki w wieku szkolnym.
Premier Keir Starmer obwinił szefostwo mediów społecznościowych o brak reakcji na rozprzestrzenianie fałszywych twierdzeń, mówiących o tym, że napastnik był osobą ubiegającą się o azyl.
Wpisy siejące zamęt i niepokój
 publikował sam Elon Musk
. W jednym z nich napisał, że "wojna domowa w Wielkiej Brytanii jest nieunikniona". Musk nazwał też premiera Starmera "dwupoziomowym Keirem" i "hipokrytą" z powodu jego podejścia do policji. Miliarder udostępnił również fałszywy wpis sugerujący, że Starmer planował utworzenie "obozów zatrzymań" na Falklandach.

fot. X @elonmusk

fot. X @elonmusk

fot. X @elonmusk

fot. X @elonmusk
Były dyrektor Twittera, Bruce Daisley stwierdził, że
 Elon Musk musi podlegać "osobistym sankcjom"
, a nawet 
groźbie "nakazu aresztowania"
, jeśli okaże się, że 
publicznie podburza do zamieszek
 na swojej platformie społecznościowej.
Daisley, który pracował w Twitterze w latach 2012-2020, opisuje Muska jako osobę, która "przybrała aurę nastolatka w autobusie bez słuchawek i robi dużo hałasu". Pisze w Guardianie, że nie można pozwolić miliarderowi na sianie niezgody bez ponoszenia przez niego konsekwencji.
Były pracownik Twittera uważa, że premier
 Keir Starmer powinien "wzmocnić" przepisy dotyczące bezpieczeństwa w internecie
 i zastanowić się, czy brytyjski regulator mediów, Ofcom, "jest w stanie poradzić sobie z rozmywającymi się działaniami takich osób jak Musk".
"Z mojego doświadczenia wynika, że groźba osobistej sankcji jest znacznie bardziej skuteczna dla kadry kierowniczej niż ryzyko grzywien korporacyjnych" - pisze Daisley.
"Działania Muska powinny być sygnałem ostrzegawczym dla rządu Starmera, aby po cichu uchwalił prawo, które pozwoli mu odzyskać kontrolę nad tym, co w mediach społecznościowych uznajemy za dozwolone" - pisze.