Przypomnijmy, że zbiórkę na zakup tureckiego bezzałogowego
drona Bayraktar TB2
dla ukraińskiej armii zainicjował dziennikarz
Sławomir Sierakowski
zainspirowany sukcesem litewskiej zbiórki, która trwała zaledwie trzy dni.
"Litwini zebrali środki błyskawicznie i firma produkująca Bayraktary postanowiła przekazać drona za darmo Ukrainie, a zebrane pieniądze przeznaczyć na pomoc ludności. Później to samo stało się z kolejną zbiórką na trzy Bayraktary! Czas na nas. Pamiętacie, Buczę, Irpień, Mariupol? Weźmy udział w tej walce. Kupmy polskiego Bayraktara" - zachęcał Sierakowski.
Celem jest uzbieranie
22,5 mln zł
. Na koncie zbiórki jest obecnie dokładnie 13 639 357 zł, a do końca zostało 14 dni. Najwyższa wpłata do tej pory to 100 tysięcy złotych. Akcję wsparło też wiele znanych osób.
- Suma była na początku astronomiczna, ale nikt się nie przestraszył. Widać, że jak jest wojna, to nie kalkulujemy, tylko idziemy i walczymy. Z reakcji ukraińskich mediów i zwykłych ludzi wiem, że ten Bayraktar to jest też nadzieja. Jest tam ogromny lęk, że ludzie na Zachodzie wyjeżdżają na wakacje, przestają się interesować, tracą uwagę i siłę do tej wojny. Więc jak nagle Polacy zrzucają się na to, żeby dać im Bayraktara, supernowoczesną, najbardziej potrzebną im broń, to znaczy, że świat nie zapomina, że jesteśmy z nimi - mówi Sierakowski w rozmowie z TVN24.