
fot. East News / X
Michał Kołodziejczak
, lider Agrounii i wiceminister rolnictwa ogłosił, że
odchodzi z rządu
. To konsekwencja jego konfliktu z szefem resortu, ministrem
Czesławem Siekierskim
. Media podają jednak, że ogłoszenie Kołodziejczaka, to "ruch wyprzedzający", bo w ministerstwie już wcześniej zapadła decyzja o jego dymisji.
Kołodziejczak już kilka tygodni temu mówił w rozmowach z dziennikarzami, że "jest spakowany" i rozważa odejście z Ministerstwa Rolnictwa. Dziś podczas konferencji prasowej przyznał, że nie chciał robić tego przed wyborami prezydenckimi. Ogłosił, że oficjalnie kończy pracę w resorcie.
- Czasem do jednego punktu są różne drogi dojścia. Okazuje się, że moja wizja jest nieco inna niż ministra Siekierskiego, też tempo prac. Co nie znaczy, że jedna, czy druga wizja jest lepsza, czy gorsza. Czasem po prostu warto pozwolić realizować swoją drogę tym, którym powierzone jest dane stanowisko. Ja zrealizowałem to wszystko, o czym niejednokrotnie rozmawiałem z premierem Tuskiem.
Pomagałem, jak mogłem, dawałem tyle rad, ile mogłem.
Często w rozmowach w cztery oczy, czasem przez media - mówił podczas konferencji prasowej.
- Mówiłem, o tym, że chcę opuścić resort już kilka tygodni temu. Teraz, po wyborach prezydenckich, po przegłosowaniu wotum zaufania dla rządu, jest na to dobry moment.
Swoją decyzją nie chciałem wprowadzać żadnego zamieszania.
- Złożyłem dokumenty, rezygnację ze stanowiska. Te 18 miesięcy w ministerstwie rolnictwa to jest dla mnie czas nieoceniony. Ogromne doświadczenie nie tylko dla mnie, ale także dla rolników, których starałem się jak najlepiej reprezentować.
Liczyłem na nieco szybsze procesy w niektórych sprawach, jednak tempo pracy było takie, jakie było.
Ja nie mam o to pretensji, mówię tylko, że jeżeli jest pewna polityka, z którą nie do końca się zgadzam, to nie będę do tego dawał swojej twarzy - mówił wcześniej w rozmowie z Polsat News.
O konflikcie Kołodziejczaka z ministrem Siekierskim mówiono od dawna. Lider Agrounii w środę rano
opublikował "list otwarty"
skierowany do szefa resortu.
"W
Ministerstwie Rolnictwa
jedynym hegemonem jest biurokracja,
a brak wizji i planu nikogo już nie dziwi" - napisał.
"Polska wieś i rolnictwo przechodzą gwałtowną zmianę, która w Polsce poza wielkimi miastami wywołuje wiele lęków, frustracji, a nawet gniewu. Przystosowanie się do nowej sytuacji i wyzwań z nią związanych nie jest dla nas rolników łatwe. Nadal nie funkcjonuje atrakcyjny wizerunek rolnika, co pokazała ostatnia kampania prezydencka" - czytamy w piśmie opublikowanym w mediach społecznościowych.
"Wysiłki, które podjęliśmy wraz z Donaldem Tuskiem w kampanijnym boju w 2023 roku, pokazały, że rolnik i przedstawiciel wielkomiejskiej Polski razem potrafią współdziałać dla dobra kraju. Okazało się to wielkim sukcesem. Niestety nasz wspólny sukces nie doczekał się kontynuacji, a kampanijne działania PSL okazały się płonne.
Rolnicy odwrócili się, gdyż nie została skierowana do nich żadna oferta.
(...) Z braku klarownej oferty po naszej stronie wybrali propozycję prawicy, która ma na celu jedynie uśmierzenie lęku Polskiej Wsi przed zmianami i zagwarantowanie, że nie będzie musiała już mierzyć się z wyzwaniami cywilizacyjnym".
"Zawsze wierzyłem - i to pomimo ewidentnych słabości, które dostrzegłem w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi - i nadal wierzę, że polskie rolnictwo da się lepiej zorganizować za te same, a nawet mniejsze pieniądze. Pana zarzuty pod moim adresem przemilczę. To one wystawiają Panu niezbyt dobre świadectwo jako przełożonemu i szefowi. Przykry jest też fakt, że dał się pan bezrefleksyjnie zespinować prawicy" - dodaje Kołodziejczak.
Podczas konferencji prasowej zapowiedział, że
dalej będzie pracował z rolnikami
, a w najbliższych tygodniach zaprezentuje "szeroką wizję dla rolnictwa" i konkretne programy.
- Nie będę się tutaj przepychał z tą machiną administracyjną - stwierdził.