
fot. East News
W środę 
Mateusz Morawiecki 
odwiedził Łódź, gdzie spotkał się z lokalnymi przedsiębiorcami. Podczas konferencji prasowej szef rządu był pytany między innymi o 
wybory zaplanowane na 10 maja
, które ostatecznie nie doszły do skutku.
Kontrowersje wzbudza koszt druku pakietów wyborczych. Wydrukowane pakiety, które
 finalnie trafiły do kosza, kosztowały podatników prawie 70 milionów złotych.
Morawiecki przypomniał o sytuacji epidemiologicznej jaka wówczas panowała:
- Wszyscy wtedy obawiali się skutków pandemii we wszystkich możliwych wymiarach życia. I zbliżały się konstytucyjne wybory na urząd prezydenta RP, w związku z tym - podobnie jak Bawaria, Korea Południowa - postanowiliśmy zrobić wybory korespondencyjne. Owszem, była podstawa prawna i z tej podstawy prawnej skorzystaliśmy, i poprosiliśmy o przygotowywanie się do przeprowadzenia wyborów.
Premier zaznaczył, że za zmarnowanie milionów należy winić Senat, jednak ani Senat ani osoby odpowiedzialne za przygotowanie wyborów 
"nie powinny ponosić rzeczywistej odpowiedzialności"
:
- 
Senat ponosi tę odpowiedzialność, o którą niektórzy dopytują. 
Choć ja akurat uważam, że ani Senat, ani ci wszyscy, którzy próbowali wybory przygotowywać, odpowiedzialności rzeczywistej nie powinni ponosić.
Wyjaśnił też, że w demokratycznym państwie "tak się niekiedy dzieje":
- W procesie demokratycznym w normalnym państwie tak się dzieje niekiedy, że różne procesy ulegają różnego rodzaju demokratycznym przesunięciom. My zostaliśmy zmuszeni poprzez zamrożenie projektu przez Senat do takiego demokratycznego przesunięcia".