Piotr Wójcik
o tym, dlaczego nie możemy mieć ładnych rzeczy. W największym skrócie, obchodzenie podatków najbogatszym przychodzi nadzwyczaj łatwo.
Przyjrzyjmy się takiej parze: młoda pracownica z pensją minimalną 2,1 tys. zł i menedżer na samozatrudnieniu osiągający dochód na poziomie 50 tys. zł. Ta pierwsza dostanie na rękę 1530 zł, czyli jej obciążenia wyniosą 27 proc. kwoty brutto (a przecież jeszcze należałoby doliczyć składki płacone przez pracodawcę). Ten drugi zapłaci 19-proc. podatek i składki ZUS wysokości 1,2 tys. zł, czyli suma jego obciążeń wyniesie 21 proc. dochodu (w uproszczeniu, bo są różne sposoby odliczania składek).
I to jest zwyczajna niesprawiedliwość, która od lat funkcjonuje w najlepsze w polskim systemie podatkowym
.