
fot. EastNews
W środę rozpoczął się proces
 Harveya Weinsteina
. W sumie ciąży na nim już ponad sto oskarżeń, ale sprawa sądowa dotyczy 
dwóch zarzutów gwałtu
. Do jednego miało dojść w 2006 roku w mieszkaniu Weinsteina na Manhattanie, do drugiego w 2013 roku w nowojorskim hotelu. Producentowi grozi 
dożywocie
.
Przypomnijmy, że skandal z udziałem Weinsteina wybuchł w 2017 roku, po dziennikarskim śledztwie 
New York Timesa.
 Opisano wówczas, że wpływowy producent przez 30 lat składał współpracującym z nim kobietom dwuznaczne propozycje i molestował je, wykorzystując swoją pozycję zawodową.
Jak okazało się podczas pierwszych dni procesu, 
Weinstein próbował zablokować publikację 
New York Timesa
 
z pomocą izraelskiej firmy 
Black Cube
. To słynna agencja detektywistyczna założona przez 
byłych agentów Mosadu
, izraelskiego wywiadu.
O kontaktach Weinsteina z Black Cube zeznawał w czwartek przed sądem
 Dev Sen
, prawnik kancelarii Boies Schiller Flexner, która pośredniczyła pomiędzy producentem a izraelską firmą. Jak mówił, Boies Schiller Flexner podpisała umowę z Black Cube w lipcu 2017 r., na 
trzy miesiące przed publikacją
 artykułu w 
New York Timesie
.
W sądzie zacytowano fragment umowy, wedle której "Black Cube została zatrudniona, aby dostarczyć informacje, które pomogą staraniom klienta w zatrzymaniu publikacji artykułu o negatywnym wydźwięku w wiodącej gazecie w Nowym Jorku". Jeśli udałoby się wstrzymać publikację, Black Cube miała otrzymać 
300 tysięcy dolarów
. 
O tym, że Weinstein wynajmował izraelskich agentów pisali wcześniej dziennikarze, m.in. w New Yorkerze. Relacjonowano, że pracownicy Black Cube pod fałszywymi tożsamościami próbowali 
zaprzyjaźniać się z kobietami oskarżającymi Weinsteina 
i wyciągać od nich informacje.