Konflikt
 w bytowskiej firmie 
Drutex
, która jest jednym z największych producentów okien w Europie, trwa. W połowie lutego prezes firmy,
 Leszek Gierszewski, poinformował, że doszło w niej do próby "wrogiego przejęcia firmy" przez jego córkę i zięcia.
Szef firmy zawiadomił o nim policję i 
detektywa
 Rutkowskiego. 
Zdaniem żony prezesa, 
Grażyny Gierszewskiej, to on działa na szkodę firmy, będąc pod wpływem ambitnej nowej kobiety.
W zeszłym tygodniu prezes 
Gierszewski udzielił wywiadu 
Pulsowi Biznesu
, w którym twierdził, że jego żona nic nie wniosła do interesu
, a dodatkowo nie interesuję się firmą i w 2018 roku za pełnienie obowiązków przewodniczącej rady nadzorczej pobrała łącznie 
2 mln złotych, nic nie robiąc.
Wcześniej 
prawnik Grażyny Gierszewskiej przekazał mediom informacje
, że dzięki środkom w postaci
 kolekcji złotych monet, które wniosła podczas zakładania wniosła jego klientka, zostały zakupione pierwsze maszyny
 Drutexu.
Fakt
 dotarł teraz do 
pracownika Drutexu, który twierdzi, że "doskonale zna rodzinę Gierszewskich, historię ich firmy i panujące w niej układy".
Według niego, prezes 
Gierszewski mija się z prawdą
. W książce 
Historia widziana zza okna 
prezes Drutexu przyznał, że kapitał początkowy wniosła do biznesu żona. 
Informator 
Faktu
 odniósł się także do 2 milionów złotych, które w 2018 roku, miała otrzymać żona Gierszewskiego:
- 
Dziś prezes zachowuje się tak, jakby to on dawał swojej żonie kieszonkowe! 
Wcześniej pani Grażyna pobierała symboliczną wypłatę. Gdy mąż od niej odszedł do innej kobiety, upomniała się o wyższe wynagrodzenie, na które zgodził się zarząd.
 Takie same pobiera prezes i to od wielu lat.