
fot. X @damian_murawiec
W nocy z poniedziałku na wtorek nad północą kraju w tym nad
Żuławami Wiślanymi
spadły
obfite deszcze
. W czwartek z kolei na
rzece Dzierzgonce w miejscowości Święty Gaj
doszło do
uszkodzenia wału przeciwpowodziowego
.
Woda miała zalać
80 hektarów gruntów rolnych
. Mimo prób łatania przecieku woda wciąż wdziera się na pola.
- Sytuacja jest dramatyczna, bo wał na rzece został przerwany i woda wlewa się w pola. Tych zbiorów nie da się uratować, to jest pewne - stwierdził w rozmowie z TVN24 rolnik Mariusz Abramowski.
Za stan wałów przeciwpowodziowych odpowiadają
Wody Polskie
. Okazuje się, że spółka nie poczuwa się do odpowiedzialności.
Winą za tę sytuację obarcza bobry
, które miały się przyczynić do złego stanu wałów:
"Warto podkreślić, iż na pogorszenie się stanu technicznego wałów przeciwpowodziowych wpływ ma działalność bobrów, których populacja na Żuławach Wiślanych uległa znacznemu wzrostowi w ostatnich latach. Zwierzęta te kopiąc nory w wałach kanałów i w skarpach rzek osłabiają skarpy i obwałowania Istnieje ciągła potrzeba stałej zabudowy powstałych uszkodzeń co na bieżąco realizowane jest przez Wody Polskie" - przekazały w komunikacie Wody Polskie.
Wojewoda warmińsko-mazurski Radosław Król zwraca uwagę, że o ile po ograniczeniu przecieku woda spłynęła do rzek i Zalewu Wiślanego z okolic Tolkmicka czy Suchacza, o tyle na Żuławach tereny są wciąż podtopione:
- Tu jest ok. trzech metrów depresji. Ta woda sama nie odpłynie, trzeba ją wypompować. Z każdym dniem straty dla rolników rosną - mówił Król.