Logo
  • DONALD
  • LIKWIDACJA DZIAŁU „OPINIE” NA GAZETA.PL

Likwidacja działu „Opinie” na Gazeta.pl

22.09.2018, 15:09
Zamknięcie działu Opinie Gazeta.pl wywołało od wczoraj wiele komentarzy. Obszernie skomentował je również jeden z jego byłych autorów, Galopujący Major. Cały jego wpis gościnnie w Donald.pl:
Ostrożnie zachwalaj, bo jeszcze świat powie ci sprawdzam - brzmi nieistniejące przysłowie i jak widać, trzeba było się go posłuchać. Inaczej człowiek nie musiałby kilka dni po
 tym
 tekście pisać o likwidacji działu Opinie na Gazeta.pl.
W social mediach, co dziwne (choć może nie aż tak do końca), zamknięcie tego działu ukazuje się głównie w kontekście
Rafała Wosia
i
Grzegorza Sroczyńskiego
i walki z symetryzmem. Ja jednak bardziej patrzę na to, jako na walkę z pluralizmem i wyrugowanie wielu autorów, którzy tam debiutowali, nie mieli jeszcze nazwiska albo dopiero je budowali, słowem: stawali pierwsze kroki na gazeta.pl. I właśnie im też podziękowano.
Nie, bynajmniej nie chodzi o mnie, ja publicystkę taktuję od lat raczej hobbystycznie. Zresztą podobna przygoda spotkała mnie lata temu w … Gazecie Polskiej, gdy śp. Paweł „Kambei Shimada” Paliwoda publikował naraz mnie i blogera Rybitzkiego. I skończyło się szybciej niż się zaczęło.
Rzecz jasna święte prawo Agorze otwierać działy i działy zamykać, robić to, co uważają za słuszne. Ze swojej strony jednak uważam to za ogromny błąd, który jest tylko kolejnym facepalmem stopą, jaki obóz liberalny robi sam sobie od kilku lat, a potem stoi z otwartymi oczami i się dziwi, że im ktoś inny świat mebluje. Na czym polegają te błędy?

Po pierwsze „ukąszenie szubartowiczowskie”

 
Istnieją dwie teorie. Pierwsza, że na skutek strachu obóz liberalny pragmatycznie skręca w stronę progresywną, by poszerzyć swą bazę i druga, że odwrotnie: na skutek strachu zamyka się w sobie w imię nieśmiertelnego: „wszystkie ręce na pokład”. Polscy publicyści liberalni, co ciekawe niekoniecznie politycy (patrz T
usk-Arłukowicz, Schetyna-Nowacka
), wyznają tę drugą teorię. Najlepszym tego przykładem
Przemysław Szubartowicz
, który obsesyjnie pisze wciąż tego samego twitta, zmieniając tylko katalog coraz bardziej wyszukanych obelg. Rzecz jasna, skoro twitt numer 1058 nie pomógł, nie pomoże zapewne twitt numer 2068, ale Szubi stachanowiec wciąż nuci minecraftowe „kopać tunel, kopać tunel” w nadziei, że dokopie się wreszcie do polskich serc. Otóż nie: nie dokopie się. I agorowa publicystyka też się nie dokopie. Sięgnęła bowiem dna (albo sufitu, jak ktoś woli), zatrzymała się na granicy i teraz drąży już tylko w miejscu. Zresztą to nawet już nie tyle o publicystykę i nie tylko Agory chodzi, ale w ogóle o całe imaginarium liberalne, one już nie dostarcza, nie tłumaczy świata, nie porywa, nie daje nadziei. Dlatego populistom z prawicy nie spada. I dlatego zamiast kopania tunelu razem z Szubim, można spróbować przerzucić most, zaprosić tych z drugiej, trzeciej strony, odłożyć kilof i się zastanowić, co do jasnej cholery poszło nie tak, że tkwimy w czarnej dupie, kilometry pod ziemią z kilofami w łapach i na krok się nie potrafimy ruszyć z miejsca?

Po drugie potwierdzenie stereotypów

 
Polski obóz liberalny, którego Agora przez lata była najważniejszym flagowcem od zawsze był przez przeciwników oskarżany o sekciarstwo, zamykanie się w wieży z kości słoniowej, brak otwarcia na debatę.  I teraz jedną decyzją te wszystkie stereotypy potwierdził, mimo iż wciąż przecież trzyma u siebie publicystów z różnych ideologicznych światów jak
Orliński i Gadomski.
Przecież to PRowa katastrofa. Mało tego, potwierdza się też stereotyp liberalnego czytelnika, który chociaż uważa się za tak niesamowicie bystrego, tolerancyjnego i lepszego od innych, wpada w stupor, gdy mu ktoś napisze: ryba zamiast wędki, aborcja jest ok,
Kaczyński
jest człowiekiem.

Po trzecie konkurencja, głupcze

 
Powiadają, że timing jest wszystkim. I właśnie w momencie, gdy onet publikuje tekst
Schwertnera
o
Stryczku
, ogłaszana jest decyzja o zamknięciu działu Opinii na gazeta.pl. Co najciekawsze, tekst o Stryczku nie był wcale żadnym warsztatowo tekstem trudnym, żadnym wybitnym, był owszem bardzo, bardzo ważnym (i odważnym), ale takich reportaży choćby we wspomnianym Dużym Formacie jest w miesiącu kilka jak nie kilkanaście. Ot, zestawiasz teksty świadków i już. Mimo to Bartosz Węglarczyk opowiada o Himalajach rozmaitych trudności, jakby reportaż tego typu nie był z definicji trudny (świadkowie, naciski itp.). Ale ma też
Węglarczyk
do tego prawo, bo podźwignął onet. Pamiętam jeszcze, jak kilka temu na prawicy istniało zawołanie „idź na onet”, co miało oznaczać pójście na najbardziej śmieciowy portal. Dziś na Onecie czytam o największej aferze w Kościele ostatnich lat, a na gazeta.pl o wielkiej polemice
Rozenkowej
z
Rusinową
, z
Majdanem
i ojcem wujka trzeciego szwagra męża pierwszej żony.

Po czwarte #nikogo

 
Prawdziwą miarą upadku wagi Gazety był dla mnie jednak szereg, skądinąd świetnych, publikacji w Dużym Formacie sprzed bodajże roku o pedofili w Kościele. Było tam wszystko; opis mechanizmów wyparcia, tuszowania, przerzucania winy na ofiarę, skąpstwa, chciwości itd. I co? I nic. Nikt tym się nie przejął. Nikogo to nie obchodziło. Tak, jak nikogo nie obchodzą już śledztwa Wojciecha Czuchnowskiego, histeryczne jedynki w papierowej Wyborczej, stutysięczne bicie na alarm. Po prostu każdy wzrusza ramionami. A nie ma nic gorszego dla mediów niż obojętność. Tak, Gazeta Wyborcza stała się obojętna. Już nawet hejtowana jest tylko siłą rozpędu. To nie ona, a Newsweek i TVN są nowymi gwiazdami śmierci. Dział Opinii mógł to zmieniać, nawet za cenę gównoburzy, nawet za cenę kolejnej awantury. Po prostu o tekstach „z Wyborczej” (nikt podziału na gazeta.pl i wyborcza.pl nie traktuje poważnie) znów by się mówiło. Znów warto byłoby tam zajrzeć.

Po piąte jak wyłamać sobie kciuki

 
Żeby było ciekawiej, lada moment zacznie się fala repolonizacji mediów, a więc po prostu wywłaszczania mediów, podkupywania przez spółki skarbu państwa, ograniczenia i niszczenie niezależnych mediów. Dała dziś przykład
Romaszewska
, jak to po białorusku wygląda. I ta sama Agora, ta sama Polityka będą najgłośniej krzyczeć, że tak się nie robi. Ale wtedy najpierw padnie nazwisko Wosia i Sroczyńskiego, a potem padnie zaskakująca cisza i na koniec nieśmiałe obelgi na symetrystów. Tyle że wolność debaty, ale nie dla tych, co myślą inaczej nie jest żadną wolnością tylko intelektualnym samogwałtem.

Po szóste podkręcenie debilówki

 

Zresztą, gdyby tylko o kilka nazwisk chodziło. Ale tu przecież idzie o wiele, wiele więcej. Zamykając pole debaty i zastępując je tekstami o grzybicy nóg i co tam
Pawłowicz
zabluzgała na twitterze robi się kolejne i kolejne miejsce populistom. Oni w tej grze zawsze wygrają, zawsze będą lepsi. Przecież najlepiej widać to na przykładzie pierwszego i drugiego rządu PISu. Ten pierwszy jeszcze bał się mediów, jeszcze z nimi się liczył, jeszcze wiedział, że debatą w gazetach można przegrać wybory. Ten drugi ma to już w rzyci, dzień w dzień możecie po nas jechać, ale skoro debata nie istnieje, a liczy się tylko kolejny clickbait, to kłamstwo ma dokładnie taką samą wartość rynkową co prawda. Przecież nikt nas nie zgrilluje podczas polemik, bo polemiki wycofaliście na rzecz serialu o Majdanach-Rozenkach, więc raz skłamię, raz powiem prawdę i świat będzie się toczył wedle trzech haseł na krzyż. A w grę w „trzy hasła” prawica wciąż potrafi wygrywać.


Tekst został opublikowany za zgodą autora i pochodzi z jego bloga: 
https://galopujacymajor.wordpress.com/2018/09/21/likwidacja-dzialu-opinie-na-gazeta-pl/

Dokarm kaczkę przez internet

Zapraszamy do zapoznania się z naszym Patronite, także jeżeli nie zamierzasz nic wpłacać. To jest nasz manifest:

https://patronite.pl/donaldpl

STRONA GŁÓWNA »
NAJLEPSZE KOMENTARZE TYGODNIA