
fot. Netflix
Kariera 
Kevina Spacey’a
 legła w gruzach w 2017 roku po tym jak pojawiły się wobec niego
 zarzuty o molestowanie seksualne. 
Anthony Rapp oskarżył aktora o molestowanie seksualne. Do napaści miało dojść w mieszkaniu Spacey’a, gdy Rapp miał 14 lat.
Aktor przeprosił za sytuację, twierdząc przy tym, że nie pamięta zdarzenia. Z czasem do sądu zaczęły napływać 
kolejne oskarżenia 
o molestowanie. Śledztwo wykazało, że aktor dopuszczał się molestowania swoich współpracowników.
Cała sytuacja miała miejsce w trakcie kręcenia
 szóstego sezonu serialu 
House of Cards
, 
w którym Spacey grał jednego z głównych bohaterów. W związku z tym produkcja zdecydowała się
 zerwać z nim współpracę
, zmienić scenariusz i skrócić sezon z 13 do 8 odcinków. Co więcej, ekipa przeprowadziła śledztwo, które spowodowało, że pięciu mężczyzn współpracujących przy serialu Netflixa poinformowało o niewłaściwym zachowaniu aktora.
Firma odpowiedzialna za serial MRC II Distribution Co. 
zdecydowała się pozwać aktora o naruszenie warunków kontraktu
. Zajmujący się sprawą sąd arbitrażowy zdecydował, że Spacey musi zapłacić firmie 
29,5 miliona odszkodowania 
plus wydatki i opłaty sądowe w wysokości 1,5 miliona dolarów, ponieważ "podjął niewłaściwe działania względem kilku członków ekipy filmowej".
Kevin Spacey nie zaakceptował jednak tego wyroku, twierdząc, że oskarżenia nie mają związku z kontraktem i pracą dla MRC. Sprawa trafiła do 
Sądu Najwyższego w Los Angeles
, gdzie
 odrzucone zostały argumenty aktora
 i potwierdzono wyrok arbitrażowy.
Prawnicy aktora twierdzili, że w chwili zwolnienia Spacey'a z produkcji firma nie była świadoma wielu spośród upublicznionych później zarzutów.
"Arbiter zignorował fakt, że zachowanie, które uznał za niezgodne z umową, nie było znane w momencie podejmowania tej decyzji" - tłumaczyli adwokaci aktora.