
fot. East News / X
Komenda Główna Policji tłumaczy się z akcji, w ramach której 19 grudnia 
przeszukano klasztor dominikanów w Lublinie.
 Budynek sprawdzano na polecenie Prokuratury Krajowej, która podejrzewała, że ukrywa się w nim poszukiwany listem gończym poseł PiS
 Marcin Romanowski.
 Akcja oburzyła jednak zakonników, którzy działania policji nazwali "bulwersującymi".
Przypomnijmy, że poseł Marcin Romanowski ścigany jest Europejskim Nakazem Aresztowania i w związku ze śledztwem dotyczącym nieprawidłowości w 
Funduszu Sprawiedliwości
. Prokuratura stawia mu 11 zarzutów, w tym udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, ustawiania konkursów i przywłaszczenia ponad 107 mln zł. 19 grudnia okazało się, że Romanowski przebywa na Węgrzech, gdzie uzyskał azyl polityczny. 
Tego samego dnia policja na polecenie Prokuratury Krajowej
 weszła do klasztoru dominikanów w Lublinie
, podejrzewając, że ukrywa się w nim poszukiwany poseł. Budynek przez dwie godziny przeszukiwało sześciu funkcjonariuszy, którzy fotografowali mieszkania zakonników, używali też dronów. 
Na policyjny nalot poskarżył się prowincjał dominikanów w liście do przewodniczącego Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich w Polsce. Ojciec
 Łukasz Wiśniewski 
podkreśla w nim, że nikt z zakonników nie zna posła Romanowskiego.
"Bulwersującym jest fakt, że 
podejrzewano braci o ukrywanie człowieka poszukiwanego listem gończym"
 - pisze o. Wiśniewski.
Działania policji zakonnicy nazywają "bulwersującymi" i "bezprecedensowymi". Zastanawiają się, dlaczego dokonano przeszukania, skoro wiadomo już było, że Romanowski przebywa na Węgrzech. Zamierzają również złożyć zażalenie na działania policji.
Komenda Główna Policji w komentarzu dla Onetu wyjaśnia natomiast, że policjanci wykonywali po prostu swoją pracę. 
- Policjanci
 realizowali czynność
 na polecenie prokuratury, dotyczące przeszukania wskazanego miejsca i ustalenia miejsca pobytu poszukiwanego, wobec którego wydany został list gończy i nakaz zatrzymania - mówi rzeczniczka KGP insp. Katarzyna Nowak.  - 
Czynności przebiegały z poszanowaniem wyjątkowego charakteru miejsca,
 a w trakcie działań funkcjonariusze nie mieli kominiarek na twarzach. Nie nagrywali też przebiegu czynności. 
Rzeczniczka wyjaśnia też, że policja miała informacje, że Romanowski ukrywa się w klasztorze i "nie można było ich zbagatelizować".
- 
O tym, że Romanowski wtedy już był na Węgrzech, dowiedzieliśmy się już po przeszukaniu
. 
Jak dowiedział się Onet, w piątek do sprawy ma odnieść się Prokuratura Krajowa.