Od wczoraj w mediach głośno jest o
 koncercie Kasi Kowalskiej w Ciechanowie
. Na nagraniach zamieszczonych w sieci widać, że pod sceną zgromadził się tłum i 
nie wszyscy przestrzegali zasad zachowania dystansu społecznego.
 Sprawą zajmuje się policja, a organizatorom koncertu, czyli Ciechanowskiemu Ośrodkowi Edukacji Kulturalnej "Studio" i Urzędowi Miasta grozi kara nawet d
o 30 tysięcy złotych
. 
Do sprawy odniósł się już też prezydent Ciechanowa, 
Krzysztof Kosiński
 w rozmowie z Onetem. 
- Idea tych koncertów była prosta - ludzie słuchają muzyki z okien i balkonów. Wielokrotnie przy zapowiedziach o tym mówiono. Pięć poprzednich występów przeprowadzono bez problemów. Być może społeczeństwo dało się przekonać narracji, że walka z koronawirusem jest już wygrana, skoro rząd otwiera galerie handlowe i namawia do otwierania żłobków oraz przedszkoli. 
Ludzie najwyraźniej mają też już serdecznie dość tej nakazowo-zakazowej polityki
 - mówi prezydent Ciechanowa.
- Z informacji, które mi przekazano wynika, że 
na całym zielonym terenie między budynkami było maksymalnie 150 osób
. Takie grupy gromadzą się np. na placach targowych - dodaje.
Według jego relacji sytuacja "wymknęła się spod kontroli" przy ostatnim utworze, kiedy to Kasia Kowalska zachęciła uczestników wydarzenia, aby podeszli pod scenę i zaśpiewali dla jej córki.
- Wydarzenie trwało 40 minut. Przed nim kilkukrotnie mówiono o zachowaniu odległości. Co ważne, przez większość koncertu ludzie się do tego dostosowali. Jednak 
sytuacja wymknęła się spod kontroli podczas ostatniego utworu
, kiedy 
wokalistka poprosiła, żeby rozproszone po całym terenie osoby podeszły pod scenę 
i wspólnie zaśpiewały
 sto lat dla jej córki,
 która tego dnia obchodziła urodziny. 
To był błąd
 - mówi Kosiński. 
Prezydent odpowiada też na komentarze
 
o hipokryzję. Niektórzy zarzucają mu, że zgadza się na organizację koncertów, a na organizację wyborów już nie.
- Tak jak setki innych samorządowców, odmówiłem wydania spisu wyborców, nie z powodu zagrożenia, a z powodu braku podstawy prawnej. Jeśli ustawa dająca podstawę prawną do wydania spisu wejdzie w życie, to wszyscy samorządowcy wydadzą je. Ja również będę do tego zobligowany. Ponadto niestosowanie się poszczególnych osób do ogólnie obowiązujących w przestrzeni publicznej przepisów na wydarzeniu, którego formuła była jasno określona i mogła się odbyć z zachowaniem zasad bezpieczeństwa, 
nie może być porównywane do rangi i skali organizacji wyborów na terenie całego miasta i państwa
 - tłumaczy.