
Fot.: East News
Media obiegła kontrowersyjna wypowiedź kanclerza Niemiec
Friedricha Merza
, który 14 października zabrał głos w sprawie
utrudnień wywoływanych przez migrantów
. Powiedział wówczas, że kraj doświadcza "problemów w krajobrazie miejskim", dlatego minister spraw wewnętrznych zamierza przeprowadzić
deportacje "na bardzo dużą skalę"
.
Zapowiedział również, że jego rząd zamierza
utrzymać zaostrzoną politykę migracyjną
, która nadal będzie ukierunkowana przede wszystkim na walkę z nielegalną migracją. Wielu uznało jego słowa za przejaw dyskryminacji oraz oskarżyło go o podsycanie uprzedzeń i pogłębianie podziałów społecznych.
Słowa Merza wywołały wątpliwości zarówno wśród przedstawicieli opozycyjnych partii Zielonych i Lewicy, ale również wśród mieszkańców. W poniedziałek dziennikarze zadali kanclerzowi pytanie o to, co sądzi o tej krytyce oraz czy chciałby odwołać swoje słowa albo przeprosić migrantów.
-
Nie wiem, czy ma pan dzieci. A jeśli wśród nich są córki, to proszę zapytać córki, co mogłem przez to powiedzieć
- odpowiedział jednemu z dziennikarzy. - Podejrzewam, że otrzyma pan dość jasną i jednoznaczną odpowiedź.
Nie mam nic do odwołania
. Przeciwnie i to podkreślam: musimy coś zmienić. Nad tym pracuje minister spraw wewnętrznych i będziemy to wdrażać - dodał.
Następnie Merz podkreślił, że przez swoją pierwotną wypowiedź został osądzony oraz skrytykowany przez wiele osób. Powtórzył wówczas, że osoby te powinny zapytać swoje dzieci - przede wszystkim córki - a także znajomych i krewnych o to, co sądzą na temat zachowania migrantów. Wskazał, że
wywołują oni problemy przede wszystkim po zmroku
.
Powiedział, że wiele niemieckich miast doświadcza problemów z wysoką przestępczością. Chodzi m.in. o
nękanie oraz napaści na tle s*ksualnym
. Zdaniem kanclerza za część tych przypadków mają odpowiadać właśnie cudzoziemcy.
Dodatkowym utrudnieniem mają być
incydenty zanieczyszczania ulic
przez migrantów, którzy czasami zamiast wyrzucić śmieci do kosza pozostawiają je na chodnikach. Zdaniem Merza za
pogorszenie się walorów estetycznych niemieckich ulic
w dużej mierze odpowiedzialni są cudzoziemcy. Jak ocenił, aby zapobiec pogłębianiu się tych problemów, należy zmniejszyć liczbę migrantów oraz uchodźców.
O tym, że w niektórych regionach Niemiec faktycznie pojawił się problem z przestępczością, opowiedziała redakcji Deutsche Welle kryminolożka
Susanne Karstedt
. Powiedziała ona, że tak samo jak w wielu innych krajach,
przestępczość jest wyższa w miastach niż na obszarach wiejskich
. Wskazała, że niebezpiecznie może być m.in. w okolicach dworca głównego we Frankfurcie nad Menem, gdzie od dłuższego czasu obecna są
pr*stytucja, przemoc i przestępczość narkotykowa
.
Dodała ona jednak, że ogólnie
Niemcy można uznać za "bardzo bezpieczny kraj"
. Powiedziała, że podobnie jak w innych krajach Europy Zachodniej, przestępczość w Niemczech znacząco spadła w porównaniu z latami 80. i 90. XX w.
Oficjalne statystyki Federalnego Urzędu Kryminalnego świadczą o tym, że w 2024 roku na każde 100 tys. Niemców w wieku powyżej ósmego roku życia przestępstwa popełniło 1878 osób. W środowisku migrantów odsetek ten wynosi 5091. Zdaniem urzędu działań niezgodnych z prawem podejmują się przede wszystkim
młodzi mężczyźni, pochodzący z obszarów dotkniętych konfliktami zbrojnymi
.
Wyniki ogólnokrajowego sondażu przeprowadzonego przez instytut badania opinii Civey pokazują, że tylko
33 proc.
Niemców uważa wypowiedź Merza za ksenofobiczną. Odmiennego zdania jest
59 proc.
ankietowanych.