
fot. East News / X
W piątek
Emmanuel Macron
powołał na nowego premiera Francji
Sebastiena Lecornu
, tego samego, który w poniedziałek podał się do dymisji po zaledwie 27 dniach urzędowania. Lecornu ponownie spróbuje jednak utworzyć rząd, choć liderzy największych partii już zapowiadają wotum nieufności.
Kryzys polityczny
we Francji pogłębia się od 2024 roku, kiedy to Macron rozwiązał parlament, a
wybory parlamentarne nie dały większości żadnemu z trzech głównych bloków partyjnych
: proprezydenckiej koalicji "Razem", Zjednoczeniu Narodowemu Marine Le Pen ani lewicowemu Frontu Ludowemu. W efekcie
od zeszłorocznych wyborów Francja miała już trzech premierów
, a w czasie drugiej kadencji Macrona było ich już
pięciu
.
Każdy z kolejnych rządów nie poradził sobie jednak z wypracowaniem agendy, która zyskałaby poparcie największych sił w parlamencie. Najważniejszymi kwestiami we Francji pozostają obecnie te dotyczące trudnej sytuacji budżetowej.
9 września prezydent powołał na premiera
Sebastiena Lecornu
, ministra obrony, który jednak
podał się do dymisji 6 października
, 27 dni po objęciu stanowiska i zaledwie kilkanaście godzin po ogłoszeniu składu rządu. Powodem dymisji była krytyka i brak porozumienia z innymi partiami na temat składu gabinetu.
Wczoraj Emmanuel Macron ogłosił, że
ponownie powierzy misję stworzenia rządu Sebastienowi Lecornu.
Jak informują francuskie media, prezydent miał podjąć decyzję po spotkaniu z liderami partii politycznych. Sam Lecornu, który wcześniej sugerował, że nie zgodzi się ponownie objąć stanowiska premiera, przekazał, że
przyjął nominację "z poczucia obowiązku"
. Obiecał też, że wszelkie problemy, które ujawniły się przy okazji poprzednich konsultacji z partiami, staną się przedmiotem "debaty parlamentarnej". Przypomniał również, że priorytem rządu jest uporządkowanie kwestii związanych z finansami państwa.
Decyzja Macrona spotkała się jednak z ostrą
krytyką
. Zjednoczenie Narodowe już zapowiedziało wotum nieufności wobec przyszłego rządu. Front lewicowy ogłosił natomiast, że będzie domagał się impeachmentu prezydenta. Krytycznie wobec powołania Lecornu odnoszą się także media. Dziennik Le Figaro ocenia m.in., że "scenariusz dymisji Macrona staje się coraz bardziej realny".