Prokuratura bada, czy doszło do "publicznego znieważenia" Magdaleny Ogórek pod TVP

informuje, że prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie

, podczas którego

. Uczestnicy protestu krzyczeli:

 i "Zatrudnijcie dziennikarzy!" i okleili auto dziennikarki. Musiała interweniować policja. 

 

Sprawę wyjaśniała warszawska policja. Przesłuchała uczestników zajścia, których dane podano w

. Do sądu wpłynęły

, które mają odpowiedzieć za

i

. Zgodnie z kodeksem wykroczeń grozi za to kara grzywny. 

Rzecznik warszawskiej prokuratury, prokurator Łukasz Łapczyński, w rozmowie z

informuje jednak, że w sprawie Ogórek prowadzone jest jeszcze

. 

Prokuratura bada sprawę pod kątem

"

oraz pomawiania pokrzywdzonej o takie postępowanie, które mogłoby ją poniżyć w opinii publicznej". Dodaje, że

. 

- Nikomu nie przedstawiliśmy zarzutów. Na razie mamy

. Musimy najpierw ustalić, czy do nich w ogóle doszło. A jeśli doszło, to kto jest sprawcą - mówi Łapczyński.

Zdaniem Katarzyny Gajowniczek-Pruszyńskiej, wicedziekana Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie, takie

. Postępowania w sprawie zniesławienia czy znieważenia prowadzi się na wniosek pokrzywdzonego.

. 

- Oczywiście, jest taki przepis, który pozwala prokuraturze wszcząć postępowanie albo włączyć się do sprawy, nawet w przypadku przestępstw prywatnoskargowych, gdy mówimy o

. Czy jednak ta sytuacja wymaga angażowania się prokuratora? Uważam, że nie. To nadużycie - mówi Gajowniczek-Pruszczyńska.

Łapczyński tłumaczy, że prokuratura

dopóki nie ustali potencjalnych sprawców po to, żeby osoba pokrzywdzona mogła potem wystąpić z oskarżeniem prywatnym.

-

. Nie musimy stawiać zarzutów, ale osoby trzeba ustalić - wyjaśnia.