Bali skarży się na zagranicznych influencerów, którzy mają za nic obowiązujące przepisy

gościło w czasie pandemii wielu nie do końca

. Władze wyspy mają już jednak dość. Indonezja w przeciwieństwie do innych państw nie zakazała przyjazdów na teren kraju. Teraz jednak trochę tego żałuje, ponieważ zmaga się z "najazdem" influencerów, którzy

, nie tylko tych związanych z reżimem sanitarnym, ale także tych związanych z tradycją i kulturą kraju.

Szczególnie zauważalne jest to na Bali:

 - Tak, obcokrajowcy przynoszą nam dochód. Ale ich działania narażają na niebezpieczeństwo także miejscowych, którzy pracują, aby im służyć.

- powiedział balijski polityk i projektant Niluh Djelantik, który jest cytowany przez Guardian.

Polityk zwraca uwagę, że influencerzy, czy nawet zwykli turyści nie tylko

, ale także zachowują się w sposób niewłaściwy np. wjeżdżając na motocyklu do oceanu, czy

.

Kluczem do całkowitego otwarcia przemysłu turystycznego na Bali jest zmniejszająca się liczba przypadków zachorowań, jednak przez influencerów, którzy nie przestrzegają restrykcji związanych z pandemią jest to utrudnione.

Tylko do tej pory balijskie służby ukarały 346 zagranicznych turystów, którzy naruszyli protokoły zdrowotne, a 60 zostało deportowanych z wyspy.

Obcokrajowcy są obciążani opłatą w wysokości 70 dolarów amerykańskich za nieprzestrzeganie przepisów zdrowotnych. Jest to kara 10 razy wyższa, niż dla miejscowych, jednak mimo to nie odstrasza ich to od łamania przepisów.  

Bali mierzy się z najazdem turystów i influencerów, ponieważ nie zamknęło się całkowicie w czasie pandemii, a także zostało wypromowane jako piękne miejsce, gdzie życie nie jest szczególnie drogie.

Zobacz też: