Dzikim krowom z Deszczna znów grozi rzeźnia

08.11.2019, 07:50

krowy z deszczna

WYŚLIJ

[reklama]

Na początku maja głośno było

krowach, które uciekły kilka lat temu

z gospodarstwa w województwie lubuskim. Przez kilka lat stado żyło na wolności i

rozmnożyło się do 180 sztuk.

Wojewoda lubuski i wojewódzki lekarz weterynarii

uznali, że krowy

powinny zostać zabite

, ponieważ mogą być zarażone ASF. Ministerstwo Rolnictwa przyznało na ubój zwierząt 350 tysięcy złotych.

W sprawie interweniowali Jarosław Kaczyński i Andrzej Duda

. Obrońcy praw zwierząt postanowili uratować zwierzęta i apelowali do ludzi z całej Polski, by je adoptowali. Na pomysł adopcji wpadła fundacja Arka dla zwierząt.

Ostatecznie udało się znaleźć miejsce dla całego stada.

Jak podaje

Gazeta Wyborcza

, zatrudniono już ekipy do remontu obór, tak by poprawić warunki dla stada. Zrobiono wstępne wyceny i zakupiono pierwszy sprzęt.

Ekolodzy i anonimowy sponsor podpisali z rolnikiem, który zobowiązał się do przyjęcia stada promesę sprzedaży 10 ha pola i budynków gospodarczych dla krów.

[reklama]

Ostatecznie

ten jednak wycofał się z umowy

i krowy znów nie mają gdzie się podziać.

- Nieoczekiwanie właściciel tych terenów wycofał się ze współprac

y, zerwał wszystkie umowy.

Nie chce już być dłużej kojarzony z tym stadem. Wylała się na niego fala hejtu, a obcy ludzie zaczęli publikować w internecie zdjęcia rozwalających się obór - tłumaczy Gazecie Wyborczej Tomasz Copija, właściciel zagrody Ocalenie, w której zajmuje się zwierzętami potrzebującymi pomocy.

Ekolodzy w tej chwili na własną rękę próbują znaleźć dom dla stada.

- Zdecydowałem się przyjąć do mojej zagrody 15 krów, kolejne 15 sztuk w charakterze żywych kosiarek przyjmie jedno z gospodarstw, 15 krów trafi także do ośrodka OTOZ Animals, a kolejne 5 do Fundacji Viva! - wylicza Tomasz Copija.

Przyszłość pozostałych krów jest niepewna

i jeśli ekolodzy nie znajdą dla nich domu, czeka je rzeźnia.