
fot. East News / X @TomaszJanusz
Onet i Radio Zet
ustaliły, że
prokuratura w Zamościu
prowadzi śledztwo w sprawie
nielegalnego finansowania kampanii wyborczej Jacka Kurskiego
do Parlamentu Europejskiego w 2024 roku.
Serwisy podają, że polityk miał korzystać ze środków, które miały być przekazywane z ominięciem przepisów o finansowaniu komitetów wyborczych. Część pieniędzy miała pochodzić z
nieoficjalnych źródeł
. Kurski miał z nich finansować m.in. organizację wydarzeń takich jak
koncert disco polo w Wyszkowie
, gdzie wystąpiły zespoły "Akcent" i "Bayer Full". Według osoby, która zawiadomiła o sprawie prokuraturę, ze środków miała być finansowana także część usług reklamowych, wynajem samochodu czy zakup billboardów.
Co więcej, Onet i Radio Zet podają, że Jacek Kurski miał telefonicznie
instruować swojego syna
, jak
ukrywać faktyczne pochodzenie pieniędzy
przekazywanych na kampanię wyborczą. Dziennikarze są w posiadaniu nagrania, na którym polityk zwracał się do osoby, z którą rozmawiał, imieniem "Zdzisiu", czyli tak jak ma imię jego syn. Następnie miał on przekazać, że prześle jej 100 tysięcy złotych. Kurski miał tłumaczyć synowi, że jeśli ktoś się zainteresuje sprawą, wówczas ma on tłumaczyć, że to "darowizna dla dziecka" albo "pieniądze zarobione w Szwecji".
Osoba o imieniu "Zdzisiu" miała wpłacić te pieniądze na rachunek bankowy, z którego finansowano kampanię polityka.
- Cześć Zdzisiu. Te 100 tysięcy, które ci przelałem wtedy, na ten... ze spłaty domu. To ocalało ci jeszcze? Żaden tam nie wszedł komornik? - miał zapytać. - Czyli spoko, tak? No to dobrze, dobrze. Czyli będę miał prośbę. Prześlę ci zaraz ostatnie 100 tys., jakie mi zostało z domu i wpłać na moją kampanię. Ja ci prześlę jako darowiznę, a Ty wpłacisz jako swoją wpłatę na moją kampanię. Dobrze? Tak jak kiedyś... No tyle ile ci prześlę teraz - miał kontynuować. -
Nie, nie będzie żadnej afery. Tak jak nie było w 2014 r.
, kiedy też wsparłeś moją kampanię...
Pojechałeś do Szwecji, obrobiłeś 2 tys. hektarów i zarobiłeś. 30 tys. zł, czy 40
... - miał dodać.
Kurski
narzeka też w nagraniu na PiS
, który miał mu ukraść 100 tys. złotych:
- Kowalczyk... na partię z mojej kampanii stówę, k***a... Kiedy mi Jarosław mówił, że ja nie muszę płacić, bo ja nigdy nie byłem posłem. Ale z drugiej strony nie byłoby siły, nie mogłem się wykłócać, bo poszłaby fama, że tu Bank Światowy k***a, telewizja k***a. Więc już machnąłem ręką na to, umówiłem się, że zabiorą mi 50, a 50 dopłacę później. A zaj***li całe 100! K***a mać... A Jezu, jak ciężko, k***a mać! Wszystko z domu poszło, rozj****em cały dom. Nic nie zostawiłem, 50 tys. zostało mi w banku... Jak nie wygram, to nie mam planu B. - mówił Kurski na nagraniu.
Serwisy podają, że doniesienie do prokuratury złożono w marcu tego roku. Osoba składająca je dołączyła do niego
"bogaty materiał dowodowy":
"W trakcie kampanii osobiście przekazałem Panu Jackowi Kurskiemu środki pieniężne w wysokości 20.000 zł i niepieniężne, szacowane w sumie na kwotę około 60.000 zł (poprzez finansowanie różnych wydatków), z pominięciem oficjalnych procedur i rachunków komitetu wyborczego" - napisał W. w zawiadomieniu, do którego dotarli dziennikarze.
Jacek
Kurski ma zaprzeczać zarzutom
, twierdząc, że jego kampania była prawidłowo rozliczona. Podkreśla też, że sprawa jest zemstą za wcześniejsze działania:
- Moja kampania w wyborach europejskich była prawidłowo rozliczona. Byłem kandydatem z jedną z największych, jeśli nie największą kwotą wpłat przez komitet wyborczy PiS. Ta sprawa to czarny PR i objaw zemsty - przekazał Onetowi i Radiu Zet polityk PiS.