
fot. East News
Wczoraj w mediach pojawiła się informacja, że stacja
ABC zawiesiła program "Jimmy Kimmel Live!".
Prowadzący znalazł się w ogniu krytyki po tym, jak odniósł się do 22-letniego Tylera Robinsona z Utah, podejrzanego o zab*jstwo Kirka.
- Gang MAGA desperacko próbuje przedstawić tego dzieciaka, który zam*rdował Charliego Kirka, jako kogoś innego niż jeden z nich i robi wszystko, co w ich mocy, by zdobyć na tym punkty polityczne - powiedział Kimmel.
Następnie Kimmel
zadrwił z prezydenta USA Donalda Trumpa
, który w odpowiedzi na pytania o śmi*rć Kirka zaczął opowiadać dziennikarzom o budowie nowej sali w swojej rezydencji. Kimmel żartobliwie stwierdził, że amerykański prezydent "jest na czwartym etapie żałoby".
Po tych wypowiedziach program prezentera został zdjęty z anteny. Zawieszenie programu nastąpiło zaledwie kilka godzin po tym, jak
przewodniczący amerykańskiej Federalnej Komisji Łączności Brendan Carr
zagroził, że
podejmie działania
przeciwko Disneyowi i ABC w związku z uwagami Kimmela. Swojego zadowolenia z tej decyzji stacji nie krył sam Donald Trump:
Wczoraj
Donald Trump
w rozmowie z dziennikarzami na pokładzie Air Force One odniósł się do decyzji telewizji ABC o zawieszeniu programu Kimmela. Co istotne prezydent
pochwalił Carra za jego działania
i zasugerował, że wszystkie
ogólnodostępne telewizje powinny stracić licencję
, ponieważ w jego ocenie są stronnicze i są do niego negatywnie nastawione:
- Przeczytałem gdzieś, że
sieci telewizyjne są w 97 proc. przeciwko mnie
. (...) Oni są w 97 proc. przeciw, robią mi kompletnie złą reklamę. (...)
Dostają licencję. Myślę, że może powinno się im ją odebrać
- powiedział prezydent USA.
- Kiedy masz stację i masz wieczorne programy, a oni tylko walą w Trumpa, nic innego nie robią... Jeśli spojrzysz wstecz, to chyba od lat nie mieli żadnego konserwatysty, czy coś. (...) Mają licencję. Nie wolno im tego robić - przekonywał amerykański prezydent.