Kulczyk przed wybuchem afery taśmowej był szantażowany SMS-ami

Od czasu wybuchu

mówiono, że

,

Jego nagrania nigdy nie ujrzały jednak światła dziennego.

Jak informuje

, w miesiącach poprzedzających wybuch afery taśmowej, miliarder otrzymywał esemesowe pogróżki. Był także szantażowany. Grożono mu ujawnieniem kompromitujących go faktów.

Według Onetu wiadomości tekstowe zawierały następującą treść: 

"

Ma burdel w firmie, [tu pada imię asystentki Kulczyka – red.] i jej alfonsa. Dzięki niej mamy twarde dowody również przeciwko tobie. Jeden polityczny zły ruch i będziesz w serialu".

"

Non stop w podróży. Źle wychodzisz na zdjęciach.

Sadzisz się na zbawcę świata, a zgubi cię naiwność i sekretarka. Stary pies stracił węch".

"Lans w brukowcach na ludzkiej biedzie to dno! Pokażemy twoją największą słabość.

[w aktach jest imię asystentki – red.]. Mówi, że już nie możesz. Wrzucimy to do wszystkich sieci. Powoli i po kawałku pokażemy twoją głupotę. Nie będziesz się więcej puszył. Niewdzięczni pracownicy".

"

Pisany przez dwóch znanych dziennikarzy. Tematem jest Pana związek z [w aktach jest pełne nazwisko – red.]. Mają mnóstwo informacji".

Podobne wiadomości trafiały do

biznesmena

i członków zarządu firmy Kulczyka.

Onet informuje też, że prokuratura zakończyła śledztwo w sprawie rzekomego nielegalnego nagrywania spotkań Kulczyka z ówczesnym premierem

"W toku śledztwa ustalono, że w okresie od grudnia 2013 roku do czerwca 2014 r. miały miejsce trzy spotkania Donalda Tuska z Janem Kulczykiem w willi przy ulicy Parkowej w Warszawie. Spotkania nie były organizowane przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów i miały charakter prywatny

Nadto żaden z uczestników nie zgłosił podejrzenia zarejestrowania ich przebiegu ani nie wyraził zainteresowania ściganiem karnym sprawców takiego czynu" - napisała w uzasadnieniu umorzenia prokuratura.

"

".