
fot. East News
Aleksander Łukaszenka
podczas wizyty w obwodzie grodzieńskim zabrał głos w sprawie
kryzysu ziemniaczanego.
Obiecywał, że jego rząd pracuje nad tym, aby w przyszłym roku nie było problemu z dostępnością ziemniaków, jednocześnie tłumaczył, że nie można jeść ich za często.
Przypomnijmy, że zarówno Białoruś, jak i Rosja już od kilku miesięcy zmagają się z
kryzysem na rynku warzyw
. Największy problem dotyczy ziemniaków, których ceny w Rosji wzrosły o kilkaset procent, obecnie kosztują już tyle co ananasy:
Powodów kryzysu ziemniaczanego jego kilka, m.in. kiepskie zbiory, brak odpowiednich nasion, czy problem z dostępnością do maszyn rolniczych wskutek światowych sankcji. Zarówno Rosja, jak i Białoruś muszą już jednak
importować
ziemniaki głównie z Egiptu, Pakistanu czy Chin.
Do sprawy Łukaszenka odniósł się podczas wizyty w obwodzie grodzieńskim, gdzie zgodnie ze swoim zwyczajem odwiedzał zakłady produkcyjne. Obiecał, że jego administracja podjęła działania,
aby kryzys ziemniaczany nie powtórzył się w przyszłym roku
.
- Teraz zadzwoniłem [do producentów] i powiedziałem: przygotujcie tyle, tyle, tyle. Tyle, ile potrzebujecie, w rezerwie, ale żeby było wystarczająco - mówił Łukaszenka.
-
Ziemniaki były w Rosji 2-3 razy droższe.
Ktoś chce zarobić, chłopi wywozili, rolnicy wywozili (…) A z drugiej strony, gdzieś wykryto sabotaż - kontynuował.
Przekonywał też, że ziemniaków nie można jeść za często.
- Jeśli będziemy jeść ziemniaki, to nie będziemy szczupli. Raz w tygodniu, maksymalnie dwa.