USA: Joe Biden wypadł słabiutko na debacie z Trumpem, przybyło głosów, że nie powinien kandydować

Wczoraj w

odbyła się pierwsza z dwóch zaplanowanych

. Głównymi tematami debaty była wojna w Ukrainie i pozycja Ameryki w świecie. Donald Trump ostro krytykował politykę zagraniczną prowadzoną przez gabinet prezydenta Joe Bidena i wyraził przekonanie, że Rosja zdobędzie całą Ukrainę. Trump dodał, że wojny i konflikty są skutkiem słabości Joe Bidena:

 - Jesteśmy bardzo blisko trzeciej wojny światowej i on nas tam prowadzi - mówił polityk.

Z kolei Biden podkreślał, że Władimir Putin musi zostać powstrzymany, w przeciwnym wypadku na samej Ukrainie się nie skończy. Dodał, że konieczne jest zdecydowane wsparcie Ukrainy w wojnie z Rosją:

 - Jeśli pozwolimy Putinowi zająć Kijów, pójdzie dalej. Co stanie się w Polsce, na Węgrzech i w innych miejscach wzdłuż granicy? Wtedy dopiero będzie będziemy mieć wojnę - stwierdził. 

Debata nie została jednak odebrana jako sukces urzędującego prezydenta. Zagraniczne media podają, że

. Biden rozpoczął pojedynek zachrypnięty, mówiąc cicho i czasem plącząc się w słowach. Co więcej, nie wykorzystywał także całego dostępnego czasu. Komentatorzy CNN, która była organizatorem debaty, uznali

Dziennikarz CNN John King stwierdził, że czwartkowa debata była "game changerem w tym sensie, że panuje powszechna panika wewnątrz Partii Demokratycznej".

- Zaczęła się ona od pierwszych minut debaty i wciąż trwa. Dotyczy partyjnych strategów, dotyczy oficjeli, dotyczy sponsorów. Rozmawiają oni teraz o występie prezydenta, który uważają za żałosny (...) i rozmawiają o tym, co powinni z tym zrobić. Niektóre z tych rozmów mówią o tym, czy

- relacjonował King.

W podobnym tonie wypowiedział się także były współpracownik Bidena, publicysta Van Jones:

- To było bolesne. Kocham Joe Bidena, pracowałem dla niego (...) Ale on stał dziś przed sprawdzianem, by odnowić zaufanie kraju i elektoratu i tego nie zrobił. Myślę, że wielu ludzi będzie chciało, by objął inny kurs. Wciąż jesteśmy daleko od konwencji i wciąż jest czas, by partia wymyśliła inną drogę naprzód - powiedział.

Choć sztab Demokratów od razu po debacie obwieścił, że jej zwycięzcą został Joe Biden, wiceprezydent

przyznała, że prezydent

i że "nikt nie zamierza tego podważać", jednak w jej ocenie dobrze skończył.

Pojawiły się także głosy, że debata została celowo zorganizowana jeszcze przed oficjalną nominacją, by uzmysłowić Joe Bidenowi, że być może faktycznie powinien się wycofać z wyścigu i Demokraci powinni wystawić nowego kandydata.

Niektórzy komentatorzy zauważają, że jeśli chodzi o warstwę merytoryczną, to prezydent Biden nie wypadł źle, jednak wizerunkowo nie był to dobry występ. Z otoczenia prezydenta płyną sygnały, że w ostatnich dniach był przeziębiony i to miało wpłynąć na jego występ. Trump z kolei jeśli chodzi kwestie wizerunkowe, miał wypaść całkiem nieźle: mówił sprawnie i płynnie, był pewny siebie. Gorzej wyglądało to jednak w warstwie merytorycznej. Miał on podawać nieprawdziwie informacje i nie odpowiadać na pytania, zmieniając temat.

Z badania przeprowadzonego przez CNN wynika, że 67 procent oglądających debatę prezydencką w USA uznało, że wygrał ją Donald Trump, tylko 33 procent wskazało Joe Bidena. Dla porównania w sondażu po pierwszej debacie Bidena i Trumpa w 2020 roku to kandydat Demokratów wygrał z podobną przewagą. Wówczas 60 procent widzów uważało, że to Biden wygrał debatę a jedynie 28 procent, że zwycięzcą był Donald Trump.