UPC chciało 400 tysięcy złotych od emeryta za zalany sprzęt, teraz się wycofuje

[reklama]

Kilka dni temu

informowała o

, od którego firma

zażądała

. 

W jego kawalerce

, a woda zalała lokal znajdujący się piętro niżej. Okazało się, że znajdowała się tam serwerownia UPC. 

- Szedłem z pokoju do kuchni i usłyszałem nietypowy szum. Skojarzyłem, że nie robię prania, wszedłem więc do łazienki i rzeczywiście coś szumiało. Po kilku minutach zauważałem wypływ wody spod wanny. Zamknąłem zawory na pionie. Awaria zdarzyła się pod kafelkami, które odbudowują wannę, zawinił przewód - relacjonował pan Daniel w

 

Do awarii doszło w sierpniu, niedawno pan Daniel otrzymał pismo od UPC. 

- Myślę, że każdego by zszokowało, gdyby nie z jego winy doszło do jakiejś awarii, i w wyniku tej awarii ten ktoś musi zapłacić pół miliona złotych będąc jeszcze w takim wieku i utrzymując się z emerytury - mówi. 

Dodaje, że

. 

Jak tłumaczyła na antenie adwokat

, pan Daniel nie powinien uznawać roszczenia, najpierw należy ustalić, kto jest odpowiedzialny za awarię: właściciel czy może firma remontowa albo spółdzielnia. 

- Ja mogę mówić tu o przepisach prawa, ale istnieje też coś takiego jak

Przychodzi się do starszego człowieka i pyta się, co się stało, bo być może ten lokator nie jest za to odpowiedzialny - mówi. 

Sprawa okazała się jednak bardziej skomplikowana, ponieważ kawalerkę pan Daniel wynajmuje. Jej właścicielka niedawno zmarła, a ponieważ trwa sprawa spadkowa, nie wiadomo, kto będzie nowym właścicielem.

Po nagłośnieniu sprawy przez Polsat

.

"W dniu 19 sierpnia 2019 w Mińsku Mazowieckim na skutek zalania lokalu użytkowego, wynajmowanego przez UPC, uszkodzeniu uległ sprzęt sieciowy, instalowany blisko klientów, niezbędny do świadczenia usług szerokopasmowych. Przeciek nastąpił z sąsiadującego lokalu, położonego na wyższej kondygnacji, a spółka podjęła kroki zmierzające do pełnego wyjaśnienia okoliczności zdarzenia i ustalenia odpowiedzialności" - czytamy.

"W tym celu zwróciliśmy się również do lokatora mieszkania, z którego nastąpiło zalanie. Po zapoznaniu się z jego stanowiskiem, przekazaliśmy mu informację, że nasze pismo nie ma charakteru wiążącego i zdecydowaliśmy, że nie będziemy podejmować wobec niego dalszych działań. Przykro nam z powodu zaistniałej sytuacji".