
fot. East News / X @tancredipalmeri
Choć 
ceremonia otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu
 odbędzie się dopiero w piątek, w stolicy Francji już trwają pierwsze sportowe zmagania. W środę reprezentacja 
Argentyny
 w piłce nożnej zmierzyła się z Marokiem w meczu, który zakończył się skandalem z nieuznaniem gola i przerwaniem spotkania po wtargnięciu na murawę kibiców. Wiele emocji wywołało też oświadczenie trenera Argentyny, który zaalarmował, że szatnia piłkarzy została okradziona podczas ich treningu.
Argentyna finalnie przegrała z Marokiem 1 do 2 po tym, jak wyrównująca bramka, która padła w 16. minucie doliczonego czasu gry została anulowana po niemal dwóch godzinach. Tuż po golu na 2:2 na murawę wtargnęli bowiem kibice rzucający kubkami i petardami, a obie drużyny szybko udały się do szatni. Spotkanie na 3 minuty 
wznowiono przy pustych trybunach 
1,5 godziny później. Wtedy okazało się, że po analizie VAR wyrównująca bramka została anulowana, bo jeden z argentyńskich piłkarzy był na spalonym. 
- 
To największy cyrk, jaki w życiu widziałem
 - mówił po spotkaniu trener olimpijskiej reprezentacji Argentyny Javier Mascherano w rozmowie z dziennikarzami. - Nie potrafię wyjaśnić, co się stało. Spędziliśmy około półtorej godziny w szatni, gdzie nikt nam nie mówił, co się wydarzy. 
Mascherano zdradził też, że jego 
piłkarze zostali okradzeni
 w szatni podczas gdy odbywali trening. 
- Ktoś wszedł i podczas treningu nas okradł. Thiago Almada nie ma zegarka, pierścionka i wszystkiego innego - mówił wzburzony trener.