Aktor Jerzy S. został uznany za winnego kolizji z motocyklistą i jazdę pod wpływem alkoholu

Dziś ruszył

, który w październiku ubiegłego roku miał

. W czasie kierowania pojazdem był pod wpływem alkoholu. Badanie wykazało

. Aktor twierdził, że przed zdarzeniem pił wino.

S. już dzień po zdarzeniu opublikował oświadczenie, w którym przyznał, że bardzo

, że wsiadł pod wpływem alkoholu za kierownicę. Zapowiedział też

Na dzisiejszej rozprawie przeczytano wyjaśnienia aktora, które złożył w prokuraturze. Tłumaczył, że tego dnia wypił 3, a może 4 kieliszki białego wina do obiadu na trzy godziny przed zdarzeniem. Wyjaśniał też, że gdy zobaczył mężczyznę na motocyklu, nie wiedział, o co mu chodzi:

- Nie bardzo wiedziałem, o co mu chodzi,

, że tego nie zanotowałem. Mężczyzna w czasie zdarzenia nie wyglądał, jakby coś go miało boleć - mówił w prokuraturze oskarżony.

Aktor podkreślił, że od 50 lat, kiedy ma prawo jazdy, nie miał żadnej kolizji. Dodał, że zdarzenie miało taki przebieg, jaki został zarejestrowany przez poszkodowanego wideorejestratorem. S. tłumaczył w prokuraturze, że

, dlatego zachowanie mężczyzny było dla niego zaskakujące:

- Jestem osobą znaną. Zatem gdyby doszło do stłuczki, to natychmiast bym się zatrzymał, a nie odjechał - mówił aktor w prokuraturze.

Oprócz tego miał się także tłumaczyć

, który nosi w prawym uchu.

Obrona aktora wnosiła o

i wymierzenie Jerzemu S. kary grzywny w wysokości 12 tys. zł, trzyletniego zakazu prowadzenia pojazdów oraz zapłaty na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Postpenitencjarnej 5 tys. złotych. 

Prokuratura uznała, że warunki te nie są do zaakceptowania. Domagała się zakazu prowadzenia pojazdu na trzy lata, kary w wysokości 45 tys. zł oraz wpłaty 25 tys. zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym, oraz Pomocy Postpenitencjarnej.

- Przyznanie się oskarżonego jest szczere, jednakże

- mówił prokurator Bartłomiej Legutko.

Ostatecznie Jerzy S.

. Dostał karę w wysokości

. Musi także zapłacić nawiązkę w wysokości 6 tys. złotych na fundusz poszkodowanych w wypadkach oraz 4 tys. złotych kosztów sądowych.

Onet przed ogłoszeniem wyroku rozmawiał z poszkodowanym motocyklistą. Mężczyzna twierdził, że

umieszczonej na jego motocyklu, które zostało przekazane prokuraturze,

- Nie ma na nim samego momentu kolizji. Wycięta jest także ścieżka dźwiękowa, na której słychać moment uderzenia - mówi poszkodowany.

Oprócz tego wyznał dziennikarzom, że kilka dni po zdarzeniu

 - Dwóch mężczyzn powiedziało, że jeśli udostępnię nagranie z wypadku, będę miał kłopoty. Mieli ze sobą broń - powiedział.

Mężczyzna wyznał, że "

a w ostatnich miesiącach funkcjonuje tylko dzięki antydepresantom".

Zobacz też: